niedziela, 15 lutego 2009

'That's not a riot, it's a feast, let's eat.'

Ostatnio coraz więcej hiphopu słucham. Wina to po części Jakuba, po części pewnie też mody na ambitniejszy hh (a może tą modę w głowie zmyśliłam? Tu - jak zresztą wszędzie - mogę się mylić). Ok, dziwnej fascynacji Jakuba rapującym do maczety Waszką G [1] [2] nie skomentuję. Na szczęście wpadliśmy też na przyjemniejszych, bardziej wartościowych artystów.

Gdyby więc kogoś interesowało, czym się ostatnio raczymy, to poniżej dwóch artystów i artystka do polecenia:

Aesop Rock - koniecznie (!) płyta None Shall Pass, łącznie z tytułowym kawałkiem. Zawsze mi się przy tym utworze włącza ten specyficzny rodzaj melancholii i robię sobie dla ożywienia kawę (zbożową, hihi). Lubię jego bity, bo nie są agresywne. To taki easy listening - jak muzyka w centrach handlowych, z tym że pozbawiona tego kiczu (wiem, to porównanie kontrowersyjne i pewnie polecą na mnie za to gromy ;)). I są skrzypce! Inne jego albumy są dla mnie mroczniejsze i trudniejsze w odbiorze. Któregokolwiek byście jednak nie słuchali, zwróćcie uwagę na teksty. Cudo. Wystarczy zwrócić uwagę na to, jak często wykorzystuje takie techniki, jak aliteracja, rymy wewnątrz wersów, bardzo oryginalna gra skojarzeniami, strumień świadomości... Ciekawy z niego poeta.

KERO ONE - tym zaraził mnie brat. Pożyczył mi Windmills of the soul z 2005 roku. Jejciu jej, dawno się tak nie odprężyłam przy muzyce! Dawno też nie słuchałam tak pozytywnego rapu. Mam wrażenie, że Kero One się uśmiechał przy nagrywaniu każdego kawałka. Nie mam pojęcia, jak brzmią pozostałe płyty. Żałuję jednak, że jak brat współorganizował jego koncert w Warszawie, to nie chciało mi się iść. Nawet mi nie przeszkadzają częste odniesienia do Boga - słucham mniej dla samych tekstów, co dla odprężenia. Swoją drogą, jako człowiek jest bardzo skromny i nie przesiąknięty tym całym bling bling sceny hh - z Wawy do Krakowa jechał po prostu pociągiem. :)

M.I.A. - jest obłędna! Uwielbiam ją od dawna. Jestem nią zafascynowana. Jej profil na myspace mnie hipnotyzuje, jej teksty inspirują, a wczoraj słuchałam jej mistrzowskiego Paper Planes będąc na eNeMeFie i oglądając Slumdoga. Wolę uniknąć pisania peanów na jej cześć, dlatego w tym momencie zakończe pisanie i wrócę do czytania ("Kraina traw", M. Cullin - mocno oniryczne).

czwartek, 12 lutego 2009

Czasami życie nas zmusza.

Staram się nie pisać o osobistych sprawach na blogu, nie wymieniam raczej ludzi z nazwisk, etc. Tym razem muszę zrobić wyjątek. Nie czuję się bezpiecznie. Bo jak ma się czuć kobieta w mojej sytuacji? Dwa lata temu poszłam na jedną, jedyną randkę z tym człowiekiem, w sumie dlatego, że jego koledzy mnie namówili. Od tamtego czasu, chociaż nie ma z mojej strony nawet myśli o utrzymywaniu kontaktów, co pewien czas otrzymuję dziwne (i nieprzyjemne) wiadomości na gg (na szczęście, dzięki blokadzie, już nie) czy niemiłe komentarze na blogach. Dziś dostałam wiadomość gronową, którą wklejam poniżej, ku przestrodze.

Prywatne prośby o danie sobie siana nie skutkują, dlatego domagam się oficjalnie: człowieku, daj mi w końcu spokój! Załóż sobie pamiętnik, albo drugiego bloga, i tam opisuj swoje problemy i frustracje. Nie życzę sobie, aby ktokolwiek wykorzystywał mnie w ten sposób.

Nie podoba mi się to, co właśnie robię, ale czuję się z tym bezsilna. Nie lubię oczerniać ludzi, ba, nie znoszę tego robić. Wolę żyć ze wszystkimi w zgodzie i miłości i pewnie będę miała jutro rano dużego kaca moralnego. Cóż, wezmę Ranigast czy co się tam bierze na kaca i będę żyć dalej, mając nadzieję, że ktoś coś w końcu zrozumiał.

Hej

Czesc, co slychac. Pomyslalem, zeby do Ciebie napisac. Zeby bylo juz zupelnie jasne, znajac szeroki wachlarz Twoich pozytywnych reakcji na mnie;), nie, nie musisz tego czytac, dla mnie wazniejsze jest to, ze to napisze, nie nie chce sie z Toba umowic, tak, wiem, ze masz chlopaka, nie, nie chce Cie przeleciec, nie, nie musisz mnie odbanowac na gg, nie musze byc w twoim gronie, nie nie, nie przejde na weganizm, sorry, ale falafele sa chujowe i nie wiem czy wiesz, ale te kotleciki sie robi z jajkiem;) A, i przeszkadza mi nie tyle Twoj weganizm, co fanatyzm;)

No dobra, to jak oficjalny wstep mamy za soba, to moge przejsc do rzeczy. Ok, jak pytam co u Ciebie, to wypadaloby napisac co u mnie. Jestem w tej chwili w trakcie zdawania na grafike na warszawskim asp, po 7 roznych pracach i mega chujowych studiach, ktorych chujowosc polega na tym, ze ludzie tam chodzacy nie sa w ogole zaangazowani w to co robia, a zaangazowany byl tylko jeden z prowadzacych cwiczenia (co z reszta zaowocowalo 5 z pracy semestralnej o Przybyszewskim), podjalem decyzje, ze rzucam to wszystko w chuj. Z pracy w urzedzie zrezygnowalem w momencie, jak zaczela tam pracowac panna po filozofii i dziewczyny zaczely ja niszczyc, bo zaczela wyglaszac swoje refleksje dotyczace zycia. Ja akurat umiem funkcjonowac na tych obydwu poziomach, czyli baletow z dziewczynami, ktore swoja edukacje zakonczyly na liceum (czy nawet nie to) i filozoficznych dyskusji. ale nie kazdy potrafi i nie kazdy musi.

Garsc uwag co do Ciebie. Troche zlosliwych. Ale mysle ze mozliwe, ze pomocnych. Sugerowalbym, zeby nie klamac, jesli wiesz, ze Ci to nie wychodzi. Nie baw sie NLP jak nie wiesz jak tego uzywac, bo mozesz trafic na kogos, kto zna te techniki;) A, i zakladajac, ze ktos jest glupi, mozesz sie troche przejechac. Ale na oslode Ci powiem, ze jak gadalem przy wodce z Robmalem (czyli Robertem M***), to w sumie pozytywnie Cie odbieramy.

Dobra, ten list robi sie troche chaotyczny, ale powinnas byc zaznajomiona ze strumieniem swiadomosci jako chwytem literackim. W skrocie, zapozyczylem sie i zdaje na studia i jestem w trakcie zakladania dg, zeby te studia sfinansowac. Na tegorocznym wsk wydaje swoj komiks (na xero) i zgadalem sie z godaiem, ze polozy to na swoim stoisku Dolnej Polki. Jak bedziesz chciala byc, to moge po starej znajomosci przekazac, zeby to dali dziewczynie, ktora ma duze brazowe oczy (mnie pewnie na tym stoisku nie bedzie, bo planuje wyciagnac Roberta, Mikolaja T***, Macieja P*** i inne osoby postrzegajace komiks podobnie jak ja na jakies minispotkanko) Ale szczerze mowiac, wolalbym handel wymienny, a tak zupelnie bezczelnie, przydalby mi sie breloczek w stylu ugly dolls ( http://www.rocketworld.org/ugly_dol...) a wiem ze cos tam umiesz szyc.

dobra, nie mam czasu sie rozpisywac. Uzywam tej wiadomosci gronowej, bo nie mam do Ciebie maila, jak chcesz, to ja jestem teraz pod mailem lobsterandscrimp@gmail.com i ruszylem swoj blogasek pod adresem http://www.mujrushoffyblogasek.blogspot.com

Jak poczujesz taka potrzebe to mozesz do mnie napisac.

pozdrawiam
Bartlomiej Z*** vel pingu

poniedziałek, 2 lutego 2009

Green is the new red

Oł je, bardzo mi się podoba to hasło, szczególnie patrząc przez pryzmat tego całego "red scare" w Stanach Zjednoczonych X lat temu. Może w Polsce green scare jeszcze nie rozwinął się tak dobitnie, ale patrząc na forum onetu (i - o zgrozo - coraz częściej na gazeta.pl) widać jego zalążki.

Serwis Greenisthenewred.com powstał kilka lat temu właśnie po to, aby śledzić absurdalną wojnę ideologiczną w USA i prezentować najświeższe relacje z frontu - po co przecież mamy zajmować się ważnymi rzeczami, jak np. organiczenie emisji co2 i metanu, lepiej wykreujmy tutaj, na naszym podwórku, wielkiego potwora, doróbmy mu podwójne - nie! - poczwórne rogi, i straszmy nim wszystkie okoliczne dzieciaki (i ich rodziców). Tak! To rozwiąże wszystkie nasze problemy!

Aktywistom prozwierzęcym w Stanach Zjednoczonych coraz trudniej jest działać. Po uchwaleniu Animal Enterprise Terrorism Act każde - co więcej, każde legalne np. w Polsce - działanie może zostać sklasyfikowane jako ekoterroryzm (najbardziej nadużywane w tamtejszych mediach słowo). AEPA polega w skrócie na tym, że jeśli działasz dla dobra zwierząt, i doprowadzisz swoimi działaniami do strat finansowych firm, które z eksploatowania zwierząt żyją, to łamiesz prawo i idziesz do pierdla. Czy muszę tłumaczyć jak wielki jest to absurd? Legalnie działający aktywiści prozwierzęcy (że o ALF nie wspomnę) są wg rządu amerykańskiego groźniejszi, niż np. zamachowcy-samobójcy, którzy przecież mają życia na sumieniu - i to różni ich od takiego ALFu, którego działania oparte są na zasadzie non-violence ("przemoc" polegająca na zniszczeniu klatek czy laboratorium to nie przemoc, to akt wandalizmu, do diaska!); różnica między zamachowcami a legalnie działającymi organizacjami jest oczywista i nie wymaga raczej tłumaczenia.

Przesądy, stereotypy, strach, frustracje - poczytajcie sobie, do jakich absurdów mogą doprowadzić.