Znajoma przesłała mi bodajże w czwartek na gg linka z informacją, że Stowarzyszenie Sympatyków Komunikacji Szynowej organizuje całkiem nietypową wycieczkę:
SSKS wraz z PKP PLK S.A. uprzejmie zapraszają na wyjątkową wycieczkę techniczno-dokumentacyjną do wspólnego poznawania Tunelu Średnicowego w Warszawie jeszcze przed jego remontem i głeboką modernizacją. Jest to jedyna okazja zobaczenia tej niezwkłej budowli inżynieryjnej.
Mój zapał wzmacniała ta sama koleżanka, przyznam się, że nieźle mnie na wycieczkę nakręciła. Z drugiej strony, zgasił mnie mój tata, informując mnie, że po pierwsze: śmierdzi tam niemiłosiernie, a po drugie, że tam hordy bezdomnych nocują. Nie udało się mu jednak zgasić mojego zapału i o 22.00 razem z moim rowerem wyłoniliśmy się z klatki schodowej na spotkanie z (he he, mniej więcej) przeznaczeniem.
Dzięki uprzejmości bodajże Zielonych, którzy swoją siedzibę mają na Nowogrodzkiej, kilka osób miało możliwość zostawić na ich podwórku rowery. I dobrze, bo co to za ekstremalna wycieczka, jeżeli jedzie się na nią autobusem?* Poznałam ponadto kilka sympatycznych, przemiłych i bardzo interesujących osób na tej Nowogrodzkiej i kurcze, cieszy mnie to.
Zdziwiłam się niemiłosiernie około północy, gdyż spodziewałam się góra trzydziestu, ale nie dwustu osób. Zdziwiłam się po raz drugi, gdyż spodziewałam się jakiejś przyzwoitości w punktualności. Zapomniałam jednak, że to w końcu Koleje Państwowe... opóźnienie sięgało około pół godziny. ** Kiedy w końcu wyruszyliśmy, co mądrzejsi poczekali, aż wszystkie krówki*** pójdą przodem. Na końcu wycieczki, za tymi wszystkimi paniami w klapeczkach (oj były takie, były - ja wzięłam glany na zmianę i dobrze zrobiłam), panował niesamowity klimat. Czuliśmy się, jakby w wycieczce naprawdę wzięło udział około trzydziestu osób.
Nie wiem, jak inni, ale ja czułam się prawie jak jakiś odkrywca! Ach, te strzykawki, ach, te butelki po Balsamie Pomorskim! Ach, ten pył! Te poluzowane płyty! Te dziury! To graffiti!
Uważam, że to mimo wszystko sympatyczny gest ze strony kolejnictwa polskiego. Dla mnie wycieczka była niezłą frajdą. Poznawanie różnych oblicz Warszawy od kuchni, jej mniejszych i większych sekretów to czynność niezwykle wciągająca. Tym bardziej, że zabójczych hord bezdomnych, którymi straszył mnie tata, nie było; smród natomiast okazał się być zwykłym pyłem.
Zdjęcia to drażliwy temat. Specjalnie na tą okazję skombinowałam aparat od znajomego (wielkie dzięki, że też sobie na prywatę pozwolę). Niestety, ignorantem w temacie cyfrówek jestem, i większość zdjęc to po prostu różne odcienie czerni. Wrzucam te, które wyglądają. Nie mam na myśli: wyglądają dobrze, tylko: wyglądają w ogóle.
Reklama dźwignią handlu, jak mawiają starzy górale...
Cóż, ta marka nie potrzebuje już reklamy.
Ani ta...
Gdzieś na tym zdjęciu jest strzykawka. Nagroda dla znalazcy.
Dworzec Śródmieście. Nie, tam w nocy też jest jasno, to aparat kłamie.
Koniec podróży.
Wyjście z podziemia. To zdjęcie mi się udało. W pewnym sensie.
Jeżeli ktoś chciałby zobaczyć, jak naprawdę wyglądała ta wycieczka, to zapraszam na www.zielak.on.aster.pl lub www.kladek.za.pl (za jakiś czas powinny się zdjęcia pojawić, w sensie wierzę w to, że się pojawią).
No to cóż, do następnego razu.
* Odpowiedź: żadna.No to cóż, do następnego razu.
** Mogę dramatyzować, jak każda baba.
*** To taki słabo skonstruowany eufemizm na "bydło".