Ano o tym, jak bardzo nasze życie może zmienić błahostka. Do wczoraj uważałam swój żywot za średnio ekscytujący, ale tak się złożyło, że wczoraj poznałam Jodi.
Jodi to kobieta po 40stce, Australijka mieszkająca we Francji i pracująca w Wielkiej Brytanii. Jest aktywistką PETA i jeździ po Europie z dwoma zestawami żółtego bikini i dwuosobową klatką, model "złóż sam w 15 sekund". Nie, Jodi nie pała się wątpliwą rozpustą, prowadzi akcję bojkotu KFC.
Nie chce mi się pisać o tym, jak wyszły wczorajsze pikiety - rozmawiałam o tym z wieloma osobami i, szczerze mówiąc, relacjonowanie tego po raz kolejny mi nie robi. No, może za czas jakiś, jak nie będę miała innych pomysłów. W każdym razie zdarłam sobie gardło, a jak już dostanę w łapki, to wrzucę zdjęcia. Fenomenalne.
Obracając się w środowisku, w jakim się obracam, mam okazję poznawać naprawdę sporo osób. Kilka miesięcy temu był to Tony Wardle, współzałożyciel Vivy! w Wielkiej Brytanii, przy okazji znany publicysta. Przyjechał do Polski m.in. w sprawie kampanii na rzecz fok kanadyjskich. Wywarł na mnie ogromne wrażenie, wygadany i bardzo inteligentny facet, do tego dowcipny. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że majestatyczny. Chociaż brzmi to i wygląda trochę dziwnie, to najlepiej, wydaje mi się, odzwierciedla jego klimat... No, może adekwatniej powiedzieć, że majestat z fantastycznym poczuciem humoru.
W porównaniu z nim, Jodi jawi się jako osoba bardziej przy ziemi, ale za to z większą charyzmą. Bardzo miłym gestem z jej storny było zaproszenie wszystkich aktywistów na obiad i osobiste podziękowanie każdemu za udział w akcji. Pozytywna energia i optymizm to coś, co się u nas niestety rzadko zdarza. Zamiast narzekań "ale mało osób przyszło", "mają nas w dupie" słyszeliśmy "fantastycznie nam wyszło", "prasa nas kochała", "jesteście super". Od razu słychać, że z polską mentalnością Jodi nie miała nic wspólnego.
Do czego zmierzam? Ano do tego, że takie spotkania - niby jedne z wielu - pomimo, że krótkie, potrafią naładować człowieka najfantastyczniejszą energią. Te kilka godzin spędzone z Jodi pozwoliło mi nauczyć się naprawdę wiele. Jestem w stanie spojrzeć na pewne sprawy z innej strony. Wiem, co mogę zmienić, by lepiej mobilizować do działania. Moje życie wydaje się mieć trochę więcej sensu, niż przedwczoraj.
Zobaczymy, na jak długo.
Jodi to kobieta po 40stce, Australijka mieszkająca we Francji i pracująca w Wielkiej Brytanii. Jest aktywistką PETA i jeździ po Europie z dwoma zestawami żółtego bikini i dwuosobową klatką, model "złóż sam w 15 sekund". Nie, Jodi nie pała się wątpliwą rozpustą, prowadzi akcję bojkotu KFC.
Nie chce mi się pisać o tym, jak wyszły wczorajsze pikiety - rozmawiałam o tym z wieloma osobami i, szczerze mówiąc, relacjonowanie tego po raz kolejny mi nie robi. No, może za czas jakiś, jak nie będę miała innych pomysłów. W każdym razie zdarłam sobie gardło, a jak już dostanę w łapki, to wrzucę zdjęcia. Fenomenalne.
Obracając się w środowisku, w jakim się obracam, mam okazję poznawać naprawdę sporo osób. Kilka miesięcy temu był to Tony Wardle, współzałożyciel Vivy! w Wielkiej Brytanii, przy okazji znany publicysta. Przyjechał do Polski m.in. w sprawie kampanii na rzecz fok kanadyjskich. Wywarł na mnie ogromne wrażenie, wygadany i bardzo inteligentny facet, do tego dowcipny. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że majestatyczny. Chociaż brzmi to i wygląda trochę dziwnie, to najlepiej, wydaje mi się, odzwierciedla jego klimat... No, może adekwatniej powiedzieć, że majestat z fantastycznym poczuciem humoru.
W porównaniu z nim, Jodi jawi się jako osoba bardziej przy ziemi, ale za to z większą charyzmą. Bardzo miłym gestem z jej storny było zaproszenie wszystkich aktywistów na obiad i osobiste podziękowanie każdemu za udział w akcji. Pozytywna energia i optymizm to coś, co się u nas niestety rzadko zdarza. Zamiast narzekań "ale mało osób przyszło", "mają nas w dupie" słyszeliśmy "fantastycznie nam wyszło", "prasa nas kochała", "jesteście super". Od razu słychać, że z polską mentalnością Jodi nie miała nic wspólnego.
Do czego zmierzam? Ano do tego, że takie spotkania - niby jedne z wielu - pomimo, że krótkie, potrafią naładować człowieka najfantastyczniejszą energią. Te kilka godzin spędzone z Jodi pozwoliło mi nauczyć się naprawdę wiele. Jestem w stanie spojrzeć na pewne sprawy z innej strony. Wiem, co mogę zmienić, by lepiej mobilizować do działania. Moje życie wydaje się mieć trochę więcej sensu, niż przedwczoraj.
Zobaczymy, na jak długo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz