Ostatnio coraz więcej hiphopu słucham. Wina to po części Jakuba, po części pewnie też mody na ambitniejszy hh (a może tą modę w głowie zmyśliłam? Tu - jak zresztą wszędzie - mogę się mylić). Ok, dziwnej fascynacji Jakuba rapującym do maczety Waszką G [1] [2] nie skomentuję. Na szczęście wpadliśmy też na przyjemniejszych, bardziej wartościowych artystów.
Gdyby więc kogoś interesowało, czym się ostatnio raczymy, to poniżej dwóch artystów i artystka do polecenia:
Aesop Rock - koniecznie (!) płyta None Shall Pass, łącznie z tytułowym kawałkiem. Zawsze mi się przy tym utworze włącza ten specyficzny rodzaj melancholii i robię sobie dla ożywienia kawę (zbożową, hihi). Lubię jego bity, bo nie są agresywne. To taki easy listening - jak muzyka w centrach handlowych, z tym że pozbawiona tego kiczu (wiem, to porównanie kontrowersyjne i pewnie polecą na mnie za to gromy ;)). I są skrzypce! Inne jego albumy są dla mnie mroczniejsze i trudniejsze w odbiorze. Któregokolwiek byście jednak nie słuchali, zwróćcie uwagę na teksty. Cudo. Wystarczy zwrócić uwagę na to, jak często wykorzystuje takie techniki, jak aliteracja, rymy wewnątrz wersów, bardzo oryginalna gra skojarzeniami, strumień świadomości... Ciekawy z niego poeta.
KERO ONE - tym zaraził mnie brat. Pożyczył mi Windmills of the soul z 2005 roku. Jejciu jej, dawno się tak nie odprężyłam przy muzyce! Dawno też nie słuchałam tak pozytywnego rapu. Mam wrażenie, że Kero One się uśmiechał przy nagrywaniu każdego kawałka. Nie mam pojęcia, jak brzmią pozostałe płyty. Żałuję jednak, że jak brat współorganizował jego koncert w Warszawie, to nie chciało mi się iść. Nawet mi nie przeszkadzają częste odniesienia do Boga - słucham mniej dla samych tekstów, co dla odprężenia. Swoją drogą, jako człowiek jest bardzo skromny i nie przesiąknięty tym całym bling bling sceny hh - z Wawy do Krakowa jechał po prostu pociągiem. :)
M.I.A. - jest obłędna! Uwielbiam ją od dawna. Jestem nią zafascynowana. Jej profil na myspace mnie hipnotyzuje, jej teksty inspirują, a wczoraj słuchałam jej mistrzowskiego Paper Planes będąc na eNeMeFie i oglądając Slumdoga. Wolę uniknąć pisania peanów na jej cześć, dlatego w tym momencie zakończe pisanie i wrócę do czytania ("Kraina traw", M. Cullin - mocno oniryczne).
Gdyby więc kogoś interesowało, czym się ostatnio raczymy, to poniżej dwóch artystów i artystka do polecenia:
Aesop Rock - koniecznie (!) płyta None Shall Pass, łącznie z tytułowym kawałkiem. Zawsze mi się przy tym utworze włącza ten specyficzny rodzaj melancholii i robię sobie dla ożywienia kawę (zbożową, hihi). Lubię jego bity, bo nie są agresywne. To taki easy listening - jak muzyka w centrach handlowych, z tym że pozbawiona tego kiczu (wiem, to porównanie kontrowersyjne i pewnie polecą na mnie za to gromy ;)). I są skrzypce! Inne jego albumy są dla mnie mroczniejsze i trudniejsze w odbiorze. Któregokolwiek byście jednak nie słuchali, zwróćcie uwagę na teksty. Cudo. Wystarczy zwrócić uwagę na to, jak często wykorzystuje takie techniki, jak aliteracja, rymy wewnątrz wersów, bardzo oryginalna gra skojarzeniami, strumień świadomości... Ciekawy z niego poeta.
KERO ONE - tym zaraził mnie brat. Pożyczył mi Windmills of the soul z 2005 roku. Jejciu jej, dawno się tak nie odprężyłam przy muzyce! Dawno też nie słuchałam tak pozytywnego rapu. Mam wrażenie, że Kero One się uśmiechał przy nagrywaniu każdego kawałka. Nie mam pojęcia, jak brzmią pozostałe płyty. Żałuję jednak, że jak brat współorganizował jego koncert w Warszawie, to nie chciało mi się iść. Nawet mi nie przeszkadzają częste odniesienia do Boga - słucham mniej dla samych tekstów, co dla odprężenia. Swoją drogą, jako człowiek jest bardzo skromny i nie przesiąknięty tym całym bling bling sceny hh - z Wawy do Krakowa jechał po prostu pociągiem. :)
M.I.A. - jest obłędna! Uwielbiam ją od dawna. Jestem nią zafascynowana. Jej profil na myspace mnie hipnotyzuje, jej teksty inspirują, a wczoraj słuchałam jej mistrzowskiego Paper Planes będąc na eNeMeFie i oglądając Slumdoga. Wolę uniknąć pisania peanów na jej cześć, dlatego w tym momencie zakończe pisanie i wrócę do czytania ("Kraina traw", M. Cullin - mocno oniryczne).