Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mniam. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mniam. Pokaż wszystkie posty

sobota, 13 czerwca 2009

Probably the best vegan cake in the universe


Urodzinowy tort Kuby. I sama go upiekłam! Sama!

Przepisu na razie wklepywać mi się nie chce. ;)

poniedziałek, 28 kwietnia 2008

Warszawski Tydzień Wegetarianizmu już niedługo. :)

Poniedziałek 12.05
Happening Stacja Metro Centrum 14:00 "Tacki z Ludzkim Mięsem" ;-) - musicie to zobaczyć!

Wtorek 13.05
Oddawanie krwi - Centrum Krwiodawstwa ul. Saska 63/75, 13:00 - zapraszamy członków Klubu Wegetariańskiego Krwiodawcy i wszystkich innych, którzy chcą oddać krew - nawet jeśli nie są wegetarianami ;-) www.krew.viva.org.pl - dla każdego bezpłatne badania krwi i czekolada ;-)

Środa 14.05
Pokaz filmu „Peaceable Kingdom” Restauracja Biosfeera Al. Niepodległości 80, 19:00 wstęp wolny; 'Królestwo spokoju' jest dokumentem na światowym poziomie. Znakomita reżyseria, najwyższej jakości zdjęcia oraz poruszające zakończenie, wprowadzają widza w świat emocji zarówno występujących w filmie ludzi, jak i zwierząt. 'Królestwo spokoju' przeplata ze sobą tematy szacunku,
przebaczenia, oddania, a także ukojenia, oferując wizję bardziej pokojowego
świata, który jest w zasięgu naszych rąk.

Czwartek 15.05
"Wegetarianizm w Modzie" Międzynarodowa Szkoła Kostiumografii i Projektowania Ubioru ul. Nowy Świat 2, 18:00 wstęp wolny

Piątek 16.05
Pokaz gotowania Bar Vegabar ul. Oboźna 9, 17:00 wstęp wolny

Sobota 17.05
13:00 Wykład Małgorzaty Rzeszutek Specjalisty w dziedzinie Medycyny Żywienia z Uniwersytetu Thames Valley w Londynie.„Dieta a choroby nowotworowe” Akademia Medyczna, Aula imienia Leona Paszkiewicza ul. Chałubińskiego 61, wstęp wolny po rezerwacji mailowej: ula [@] viva.org.pl
20:00 Cooking Clash – zawody w gotowaniu połączone z festynem organizacji prozwierzęcych i koncertem zespołu Leonoff www.myspace.com/leonoffband CDQ, ul. Burakowska 12, Bilety 15zł (po rezerwacji mailowej 10zł – adres: cezary [@] viva.org.pl )

Niedziela 18.05
Śniadanie wegańskie - szwedzki stół + koncert: Kawiarnia Cykloza ul. Hoża 62, 13:00 wstęp 8 zł

Promocje i zniżki
do 15% żniżek na produkty i dania wegetariańskie w czasie OTW: Restauracja www.biosfeera.com, Bar www.vegabar.pl, Sklep www.greenplanet.pl, Kawiarnia www.cykloza.waw.pl

Nadal można zapisywać się po bezpłatne materiały na OTW: www.zamow.viva.org.pl


Ściągnij, wydrukuj i rozwieś plakaty! -> viva.org.pl/akcjens/otw2008.pdf


-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+

PS. Razem z K. jesteśmy w drużynie gotującej w cooking clashu więc jeśli ktoś chce zobaczyć, jak wymiatamy, to zapraszamy podwójnie. ;)

niedziela, 21 października 2007

Dam mu na imię Stefan.

Znalazłam na pomidorze kilka dni temu. Jak dla mnie to twór z innego wymiaru. I te fikuśne wypustki zakończone czarnymi kuleczkami. Przychodzi mi na myśl rafa koralowa.


sobota, 30 czerwca 2007

Też myślałam, że jest okropne, dopóki nie spróbowałam.

Tak, wrzucam przepis na zupę-krem z sałaty. Brzmi dziwnie? Wiem! Bardzo sceptycznie do przepisu podchodziłam, ale że dziś na szembeku Paweł znalazł trzy skrzynki sałaty, coś trzeba było z taka ilością zieleniny zrobić. Tak powstała naprawdę smaczna zupa. I tak nie uwierzycie w moje zapewnienia, więc przejdę od razu do sedna ;)


Składniki:

3 cebule
2 pokaźne sałaty
sól, pieprz, łyżka cukru
mleko sojowe (opcjonalnie, ja zaszalałam z waniliowym)
mąka
olej
litr wody

Wykonanie:

W rondlu poddusiłam pokrojoną cebulę, w międzyczasie szatkowałam byle jak dokładnie umytą wcześniej sałatę oraz wstawiłam wodę. Gdy cebula była gotowa, wrzuciłam na wierzch zieleninę, docisnęłam, dodałam łyżkę soli, sporo pieprzu i cukier. Po dwóch-trzech minutach zalałam wszystko gotująca się wodą, przykryłam, i zostawiłam na pół godziny.

Zdjęłam z gazu i przecedziłam wywar przez sitko do garnka, zaraz był mi znów potrzebny. To, co zostało, zmiksowałam na gładką masę, i wstawiłam z powrotem na mały gaz.

Zrumieniłam na patelni nieco mąki. Do zmiksowanej papki dolałam powoli wywar, cały czas mieszając, po chwili dodałam też mąkę i nieco mleka sojowego (jak się okazało, waniliowe mleko sojowe naprawdę tam pasuje. Uau, a jednak miewam dobre pomysły). Wszystko chwilę jeszcze postało sobie na małym gazie, i proszę bardzo, kto by się spodziewał, że to zjadliwe będzie?

Szczerze polecam.

niedziela, 27 maja 2007

Mniam mniam co ja tam mam.

Ostatnio mam trochę zaległości w przepisach, a muszę się pochwalić - czuję, że kulinarnie się rozwijam. Wczoraj np. będąc w czyjeś kuchni widziałam największą kolekcję przypraw w życiu, hehe.

W każdym razie, wrzucam nowe, łatwe przepisy. Wypróbowane, super smaczne.

Masło orzechowe

Czy nie denerwuje Cię to, że musisz bulić tyle kasy na te najlepsze wegańskie przysmaki? Mnie bolało, szczególnie na masło orzechowe, które kosztuje całkiem sporo, a znika ze słoika nad wyraz szybko. Na szczęście, masło robione samemu jest o połowę tańsze. Inną zaletą jest, hihi, większa kontrola nad konsystencją i smakiem masła - sama solisz/słodzisz/oleisz do smaku.

Składniki:

orzechy - ziemne, polecam jednak dodać garść np, nerkowców
olej - jakikolwiek, słonecznikowy daje radę
sól/cukier/nic
ewentualnie rodzynki

Przygotowanie:

Maksymalnie proste! Nie musisz nawet prażyć orzechów, chociaż podobno można; w każdym razie dla mnie to już zbyt dużo roboty. Zen masła orzechowego polega na połączeniu ying orzechów i oleju z yang blendera. Oleju dodaj najpierw tylko trochę, aby blender załapał, a później dolewaj według uznania. Obydwie wersje: super gęsta, jak i rzadkia i super tłusta są przepyszne, druga tym bardziej, jeżeli po zmiksowaniu dodasz trochę rodzynek, najlepiej królewskich.

Ostrzegam: i tak połowa zawartości zniknie zaraz po zrobieniu ;)

sobota, 21 kwietnia 2007

Ciasteczka cynamonowo-rodzynkowe.

Znajomy poddał mi pomysł, a oto i cały przepis na łatwe i sympatyczne ciasteczka (bułeczki?) drożdżowe. Można je zrobić na słodko, tak jak ja, ale wydaje mi się, że na słono (np. z oliwkami i cebulą) też byłyby elo. Zaeksperymentuj.

Potrzebujemy:
* pół kostki drożdży
* pół kilo mąki
* cukier trzcinowy
* rodzynki wedle uznania
* cynamon mielony
* 6-8 łyżek oleju

Najpierw rozrobiłam drożdże z łyżką stołową cukru. Odstawiłam w ciepłe miejsce i czekałam, aż wyrosną. Z nudów przesiałam mąkę (pół kilo to mniej więcej 4 szklanki) i cynamon (dużo cynamonu - ja wrzuciłam pół opakowania, ale następnym razem śmiało wrzucę całe), dodałam jeszcze jedną łyżkę stołową cukru. Zalałam rodzynki wrzątkiem i odstawiłam.

Gdy drożdże zaczęły uciekać ze szklanki, wlałam je do mąki razem z wodą z rodzynek (jest lekko słodka) i olejem i zaczęłam ugniatać ciasto. Ugniatać polecam ręcznie, i to obiema rękami. Ciasto drożdżowe pod tym względem jest trochę męczące i czasochłonne, ale dzięki vegan power* udało się je ładnie wyrobić. Odstawiłam ciasto na bok na kilkanaście minut i pozwoliłam porządnie wyrosnąć.

Gdy urosło, nastawiłam piekarnik na 200 stopni i zaczęłam rozwałkowywać je na kształt wydłużonego prostokąta i grubość kilku (2-3) naleśników. Na wierzchu rozsypałam w miarę równomiernie (i gęsto) rodzynki i całość zwinęłam wzdłuż w roladę. Wzięłam nóż i pokroiłam ciasto w plasterki (4-5cm), układając je w sporej odległości od siebie na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.

Piekłam w rozgrzanym piekarniku. Pierwszą partię 20minut - mocno się zarumieniła, drugą kwadrans - była upieczona, ale blada. Polecam znaleźć złoty środek.

Smacznego.

---
* Now in any food store near you!

czwartek, 8 lutego 2007

Marchewkowa rewolucja.

Ignorując fakt, że z powodu postępującego stępienia umysłu i ograniczającego się zasobu słownictwa (prawdopodobnie spowodowanego niedoborem wit D2 - w końcu zima, a ona głupia nie chce się bawić w suplementowanie, a promieniowanie z monitora nie jest tożsame z promieniami słonecznymi) coraz częściej używa na swoim blogu słowa "rewolucja", przedstawia wam mimo wszystko pod tym tytułem swój ulubiony (oraz jedyny jaki umie, więc w sumie automatycznie ulubiony czy chce, czy nie chce) wypiek: ciasto marchewkowe.

Nie omieszka w tym momencie wspomnieć, że ponieważ jest to jedyne ciasto, jakie umie, oraz ponieważ robi je od dawna, jest w tym przypadku mistrzynią ciast marchewkowych w powiecie. Całym powiecie. By definition. Drżyjcie.

Zignoruje również pobłazliwym wzrokiem pytania wszystkich niedowiarków, jakoby nie dało się zrobić a. ciasta z marchwi b. wegańskiego ciasta z marchwi.

Watch and learn.

Składniki (na dużo ciasta, jakżeby inaczej):
1,5-2 kg marchwi
1kg mąki (fajnie wychodzi biała/razowa pół na pół)
garść lub dwie rodzynek - opcjonalnie
szklanka oleju
szczypa soli
2-3 łyżki cynamonu
ewentualnie, jeżeli marchew jest zupełnie niesłodka, kilka łyżek cukru brązowego/trzcinowego
pół szklanki wody
soda/proszek do pieczenia - łyżeczka

A teraz, na czym cała ta frajda polega?

Ano, podstawą jest obranie tej ilości marchwi i jest to najbardziej czasochłonne. Przyznam się, że wszystko robię już na wyczucie, więc nie jestem w stanie powiedzieć, ile tej marchwi dokładnie potrzeba. Zasada jest taka, że gdy już marchew obierzemy, umyjemy, i zetrzemy w sokowirówce/robocie*, odmierzamy sobie jej 5 lub 6 szklanek i grzecznie wkładamy do jednej misy; do drugiej wsypujemy tyleż samo szklanek mąki. W międzyczasie zalewamy rodzynki wrzątkiem. Do mąki dosypujemy sól, cynamon i sodę oczyszczoną i mieszamy. Do marchwi dodajemy rodzynki razem z wodą, w której się moczyły (nie poparz się kotku).

Teraz do misy z marchwią wsypujemy po kilka łyżek mąki z drugiej misy i urabiamy łapkami; bardzo fajna zabawa, a kiedy skończymy, musimy jeszcze wymieszać powstałe ciasto ze szklanką oleju i, jeżeli istnieje taka potrzeba, dodajemy jeszcze wody (może mąka nie chce się wymieszać albo masa jst wybitnie sucha albo zupa była za słona).

Ciasto przekładamy do formy; jest tłuste dosyć, więc odpada dylemat wegana - czym do diaska wysmarować blachę - i wsadzamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na godzinę.

Pomarańczowe ciasto z marchwi. Patrz pani, kto by pomyślał...

---
* tarka ręczna to absolutny zamordohizm... co jednak ważniejsze, ciasto wychodzi dziwne.

czwartek, 20 lipca 2006

Hot-dog po ukraińsku.

Ta potrawa nie jest taka, jaka jest, ponieważ jestem biedna i nie stać mnie na parówki. Ta potrawa jest taka, jaka jest, bo tak ma być!

Kolejność wykonywania czynności:

Najpierw proponuję pójść do sklepu po zakupy, będziemy potrzebować:
* bagietkę (ew. bułkę wrocławską, bułek do hotdogó nie polecam bo syfiaste są)
* pomidorka
* cebulkę
* pieczarek garść
* marchewki
* przyprawy oraz oczywiście keczup i musztardę
* jeżeli nie macie w domu garnka to proponuje go kupić. Poważnie mówię. Najlepiej od razu dwa.

Gdy wrócimy, możemy zrobić sobie herbatkę/nalać soczku i się zrelaksować, tak dla zaostrzenia apetytu. Potem bierzemy się ostro do roboty: marcheweczki trzeba wyszorować, obrać i wrzucić do posolonej wody (ok. jedna łyża sotłowa, płaska) i wstawić na około pół godziny na całkiem pokaźny palnik - marchew wolno się gotuje a my jesteśmy już głodni!

W tym czasie zamiast leniuchowania proponuję umyć i poszatkować resztę warzyw i pieczarki oraz pokroić bagietkę. Jeżeli surowe pieczarki wydają wam się dziwne, to bardzo mi przykro, ja surowe pieczarki uwielbiam. Smażone zresztą też.

Marchew należy ugotować wedle uznania: ja lubie bardziej miękką, ktoś może preferować tylko lekko obgotowaną. Ważne, żeby była ciepła i bardziej miękka niż twarda.

Rozkrojoną bagietkę smarujemy musztardą, na to kładziemy pokrojone dodatki, posypujemy solą i innymi przyprawami wedle uznania, na wierzch wkładamy marchewkę i polewamy keczupem.

Palce lizać!