piątek, 30 marca 2007

Czuję się jak kot Schrodingera.

Jak to jest? Dorastasz sobie przez kilkanaście lat sielankowo i nagle z impetem rozbijasz sobie dupę o posadzkę dorosłości. W obliczu niespodziewanej zmiany warunków starasz sie żyć zgodnie z jakimiś tam zasadami, jakie wypracowałaś sobie na podstawie tekstów kilku ulubionych oldskulowych zespołów, książek Douglasa Couplanda i Noama Chomsky'ego, oraz własnych obserwacji i przemyśleń.

Kicasz sobie tu i tam, nawiązujesz przyjaźń, okazuje się być nieudana, zonk, trochę, ba, bardzo boli, ale bierzesz się w garść po kilku miesiącach zalizywania ran i kicasz sobie dalej, może mniej pewnie i ufnie, ale jeszcze do przodu. Później wpadasz w poważniejsze gówno zwane potocznie "związkiem" i niestety maleńka, już z tego gówna nie wyjdziesz. Zmieniają się twarze i imiona, statystyki rosną, schematy pozostają takie same.

Zawsze popełniasz te same błędy bo za każdym razem wierzysz, że tym razem będzie inaczej. Królowo Naiwności. Czasami niektórych błędów udaje Ci się nie popełniać, bo po prostu nie dochodzisz do tego etapu. Kielich goryczy się napełnia, przepełnia, żal, ból, koniec świata, syf, malaria. W pewnym momencie czujesz jak nigdy, że otwiera się okno, ale gdy - zahukana - w końcu do niego podchodzisz i wychylasz głowę, podmuch wiatru z całym impetem rozbija Ci szybę na głowie. Od tego momentu postanawiasz w ogóle nie ruszać się z bezpiecznego środka pokoju, odrzucając od siebie nie tylko okna, ale na dodatek jeszcze wszystkie drzwi, tak na wszelki wypadek - nigdy wszakże nie wiadomo. No i do dzisiaj jesteś w szoku pourazowym. Powtarzasz sobie jak mantra "żadnych drzwi, żadnych okien".

A czemu czujesz się jak tytułowy kot? Bo nie wiadomo, jaki jest, i co mu jest, dopóki ktoś nie otworzy pudełka, w kórym sie futrzak znajduje. Jedną z możliwości jest -, drugą +. Każdy zainteresowany spekuluje czy kot jest żywy czy martwy. Biedny kot nie ma tutaj nic do gadania, może tylko słuchać przez cienkie ściany kartonowego pudełka, jaki to on jest lub nie jest, i wierzyć, bo przecież oni przynajmniej wiedzą z czego wybierać, podczas gdy on nie wie w ogóle. No i pewnie wiedzą lepiej, tak im mądrze z oczu patrzy.

Żadnych drzwi, żadnych okien.

czwartek, 29 marca 2007

Aby istnieć, trzeba uczestniczyć.

-A jak być dobrym człowiekiem?
-A co to znaczy „dobry człowiek”?
-No taki, który nie krzywdzi innych, nie niszczy samego siebie, nie ma złych emocji.
-Tacy nie istnieją. A przynajmniej nie wśród żywych.
-Dlaczego?
-Bo nie da się być nieskazitelnym elementem systemu zła.
-Co to znaczy?
-To znaczy, że jeśli żyjesz w systemie który opiera się na współzawodnictwie, na wyzysku, na kłamstwach i oszustwach, to nie jesteś w stanie nie stać się współwinnym tego wszystkiego.
-Ale przecież właśnie w ten sposób funkcjonuje cały nasz świat. Czy to znaczy, że nie ma dobrych ludzi w ogóle?
-Tak.


Maja to jedna z najmądrzejszych kobiet, z jakimi miałam okazje skrzyżować ścieżki życia. Dzisiaj przez przypadek dowiedziałam się, że ma bloga. Polecam gorąco, świetne zdjęcia i mnóstwo mądrych, inspirujących słów.

środa, 28 marca 2007

OMG! MOHAIR! LOLZ!

- Kopnie pan kundla i dwa lata pan dostanie, a dzieci zabijać można - stwierdził w rozmowie z dziennikarzem portalu gazeta.pl inny uczestnik demonstracji, pan Marek.

Taaa...

Ponieważ fantastyczna pogoda dzisiaj była, przeszliśmy się z kmh na piknik Radia Maryja pt "Marsz życia". Po drodze kmh zdradził mi swój niecny plan, dzięki któremu pozostaniemy incognito i żadne rządne krwi babcie z armi Ojca Dyrektora nie rozerwą nas na strzępy.

"Cześć, jestem z Olkusza, a to moja ociemniała siostra cioteczna z Raciborza".











A z lewej kardynał Wyszyński reklamujący nową telefonię komórkową Play. I Konrad.




Gdy pojawiliśmy się na Placu Trzech Krzyży, uszy nasze zostały uraczone odgłosami mszy świętej, a oczom naszym ukazazał się ogrom ludzi, którego poniższy beznadziejny krótki filmik nie jest w stanie oddać:


Pooglądaliśmy sobie trochę i udaliśmy się pod Sejm, gdzie (minąwszy starszego pana z transparentem ABORCJA JEST DZIEDZICZNA) w o niebo przyjemniejszych warunkach rozsiedliśmy się na murku wokół trawki i słuchając transmisji mszy z telebimu (nudnej) przeglądaliśmy gazetki propagandowe (słabe) i jedliśmy ciasteczka (Lu ist Krieg). Wyjęłam również notatnik i wynotowałam najbardziej przełomowe hasła, jakie padły z ust księdza prowadzącego.

Zaczęło się od stwierdzenia, że to, że polską rodzinę nie stać na utrzymanie czwartego, szóstego czy dziewiątego dziecka nic nie znaczy - naród polski wszystkich wykarmi. Później dowiedzieliśmy się, że powstańcy warszawscy oddawali swoje życie za Polskę bez aborcji.

W końcu msza się skończyła. Prowadzący poprosił wszystkich o "godne i pochodne zachowanie" i po kilku minutach pod sejmem zjawił się tłum. To było niesamowite. Czułam ten dreszczyk emocji stojąc jak klin (klinik raczej) pomiędzy sunącym 1,8k ludzi i starając się, by ręka nie drżała. Gdy tylko opanuję obsługę MediaCodera, wrzucę efekt.

Wracając jednak do tematu dnia, zasmucające jest w całej sytuacji to, z jaką łatwością udało się Rydzykowi zmanipulować setkami biednych, starszych ludzi. Żyjącym w samotności, często zaniedbywanym przez dzieci i wnuki ludziom Rydzyk wmówił, że jeżeli nie pójdą na Warszawę, to Wielki Zły Rząd zalegalizuje eutanazję i zostaną wszyscy uznani za nikomu niepotrzebnych i uśmierceni. Patrząc na uczestników marszu widać było (z kmh przynajmniej zauważyliśmy), że chodzi nie tyle o aborcję (chociaż w sporej mierze tak, co prezentowały drastyczne plakaty ze zdjęciami płodów*), co o eutanazję.

Zasmucające jest też to, że w sprawie aborcji najwięcej i nagłośniej mają do powiedzenia ludzie, których najmniej ona dotyczy, czyli księża oraz ludzie mający już wiek produkcyjny daleko za sobą.




---------
* Drastycznymi zdjęciami z rzeźni nikt się nie przejmuje twierdząc, że to samo życie. Zabawne.

sobota, 24 marca 2007

Nie napiszę, że student to dziwny człowiek, bo to oklepany frazes.

Zamiast tego wrzucę dwa zdjęcia z wczorajszej/dzisiejszej imprezy, na którą zostałam zaproszona. Akademik i wysoki współczynnik geekowatości - to tłumaczy wiele, jak nie wszystko.



Btw, fajnie jest od czasu do czasu być jedyną dziewczyną na imprezie. Może nie powinnam tego pisać, bo w sumie też nie do końca mi dobrze z wykorzystywaniem tego przywileju i utwierdzaniem jakichś stereotypów o potrzebie szczególnego traktowania kobiet, ale kiedy jesteś śpiąca i pod wpływem, miło wiedzieć, że jako dziewczyna zawsze będziesz miała zarezerwowane jakieś łóżko. W miarę czyste i bez wkładek.*

A wracając jeszcze do piramidy - dziękuję kobiecej intuicji, że zawaliła się (piramida, nie intuicja) akurat wtedy, kiedy poszłam do łazienki, i nie musiałam słyszeć tego okropnego hałasu i echa (akustyka "pokoju imprez" jest po prostu zabójcza).

-------------
* Na wyłączność.

czwartek, 22 marca 2007

Co Cię w życiu nawilża?

Zadawanie tego pytania losowo wybranym znajomym to taki sposób na ucieczkę od sytuacji, w której ktoś zadaje to pytanie mi. Szczerze, nie wyobrażam sobie, jak ja mogłabym na nie odpowiedzieć, i nie wiem, co to może o mnie świadczyć. Czemu mnie na to naszło? Może szukam wskazówek; może unikam myślenia o sobie; może nie wiem, tak mi przyszło do głowy. W każdym razie, kilka odpowiedzi naprawdę bardzo mi się spodobało.

[09:02] ja> Zadam Ci pytanie, bo robie sobie takie badanie. Zastanow sie i odpowiedz mi szczerze ok?
[09:02] ja> Co Cie w zyciu nawilza?
[09:04] m> Czyli co powoduje ze udaje mi sie to wszystko przejsc?
[09:04] ja> Jezeli tak to rozumiesz.
[09:04] m> Mhm.
[09:04] m> postaram sie odpowiedziec
[09:04] m> w8
[09:11] ja> Ok :)
[09:11] m> Nawilza mnie mysl ze do czegos daze, skoro wszyscy biegna to i ja biegne w tym samym kierunku, ale mimo wszystko to mnie nawilza, jednak slabe to nawilzenie. Nawilza mnie chec do osiagniecia czegos tylko nie daze do tego jak powinienem. O!
Ja: (09:09)
Hej :)
Zadam Ci pytanie, robie sobie takie badanie wsrod znajomych. Zastanow sie i odpowiedz mi szczerze: Co Cie w zyciu nawilza?
K: (09:09)
Hej, tzn jak mam to rozumieć? :P
Ja: (09:10)
Odpowiedz tak jak to rozumiesz :)
K: (09:12)
.... nie mam pojecia.... ;p

Ja: (09:19)
Hej. Zadam Ci pytanie. Zastanow sie i odpowiedz mi szczerze: Co Cie w zyciu nawilza?
r: (09:19)
Woda?
Ja: (09:20)
Mnie sie pytasz? To Ty powinienes wiedziec, prawda?
r: (09:20)
Nie wiem dlaczego, ale nagle poczulem sie atakowany.
Ja: (09:21)
Alez skad.
Po prostu probuje sie zorientowac co nawilza ludzi z ktorymi sie zadaje.
(10:19)
Nadal sie czujesz atakowany?
r: (10:19)
Nie.
Ja: (10:22)
Swietnie.
Co Cie tak obruszylo w moim pytaniu?
r: (10:22)
Nie wiem, wydaje mi sie takie... niesprowokowane.
Ja: (10:23)
Wytlumacz.
r: (10:23)
Jak wielkie moje zainteresowania maja dla Ciebie znaczenie? Skad nagle o nie pytac?
Ja: (10:24)
Skoro pytam, znaczy ze maja. A pytam bo mam taka potrzebe.
r: (10:30)
Pytanie jest ciezkie.
(10:31)
Bo osobiste.
I jak sie odpowie, to od razu Cie definiuje.
A nikt nie lubi byc zamknietym w definicji.
Ja: (10:33)
To pytanie wg mnie nie definiuje, wrecz przeciwnie. Pokazuje pewien zarys, to wszystko.
r: (10:33)
No tak.
Ale jak sie powie np. "ogladam anime", to od razu mozna nazwac kogos "ogladaczem anime", nie?
Ja: (10:34)
A jak sie nie odpowie, to od razu mozna nazwac kogos "nieodpowiadaczem", nie?
r: (10:34)
Yep.
Ja: (10:34)
Tak czy tak dajesz znac o sobie, niewazne, czy odpowiadasz, czy nie.
r: (10:34)
To wiesz, taka rozmowa o temacie ferdydurkistycznym.
Ja: (10:44)
Ok, eot wiec.
r: (10:44)
No.
Eot.
Ale nie obrazaj sie. ;)
Ja: (10:45)
Nie obrazam :)
r: (10:45)
Bo odpowiedzialbym w ten sam sposob kazdemu. ;)
[11:02] ja> Robie ankiete.
[11:02] ja> Chcesz mi pomoc?
[11:02] ja> ;)
[11:02] g> to zalezy
[11:02] g> ;/
[11:02] g> co za ankieta?
[11:02] ja> Co Cie w zyciu nawilza?
[11:02] g> lzy
[11:03] g> deszcz
[11:03] g> nie wiem
[11:03] g> ;)
[11:03] ja> Innymi slowy, co Cie kreci. W zyciu.
[11:03] g> a
[11:03] g> trudne pytanie szczerze mowiac
[11:03] ja> Ba.
[11:03] g> ostatnimi czasy to chyba muzyka przede wszystkim
[11:03] g> banalne, ale najbardziej prawdziwre
[11:04] ja> Cos jeszcze?
[11:05] g> ksiazki
[11:05] g> prywatny bzik na punkcie Gwiezdnych Wojen
[11:05] g> kiedys bardziej, teraz mniej
[11:05] g> ale jednak wciaz
[11:06] ja> Ok, dzieki. :)
[11:06] g> prosze
[11:06] ja> Chyba ze chcesz cos dodac jeszcze do tej listy.
[11:06] g> nie
[11:06] g> nie nurkuje
[11:06] g> nie skacze ze spadochronem
[11:06] g> prowadze nudne zycie
[11:06] g> ;)
[11:06] ja> To Ty to powiedziales.
[11:06] ja> ;)
[11:07] g> ja nie narzekam, takie zycie mi odpowiada
[11:07] g> ;]
Ja: (09:09)
Zadam Ci pytanie. Zastanow sie i odpowiedz mi szczerze: Co Cie w zyciu nawilza?
h: (11:00)
przepraszam to pytanie z zakresu kisielu w majtkach czy smaru egzystencji?
Ja: (11:01)
Jak wolisz. Defaultowo to drugie, ale odpowiedz zalezy od Twojej interpretacji pytania.
h: (11:16)
http://www.daily.art.pl/index.php?d=2004-09-03
traktuj jako odpowiedź
Ja: (10:45)
Hej :)
Zadam Ci pytanie, bo czuje ze musze to dla siebie zrobic, wiec robie sobie takie badanie wsrod znajomych. Zastanow sie i odpowiedz mi szczerze: Co Cie w zyciu nawilza?
M: (10:45)
na-what?
Ja: (10:45)
Nawilża.
M: (10:45)
Good grief! What on earth does that mean?
(10:46)
Pierwsza odpowiedz to woda.. any hidden meanings that might elude me?
Ja: (10:47)
Co Cie w zyciu kreci, co ma dla Ciebie sens, co powoduje ze chcesz wstawac co rano, co lubisz robic w wolnym czasie, gdzie widzisz siebie za 30 lat, i czemu papier toaletowy w Twoim kiblu stoi akurat tam, gdzie stoi.
M: (10:47)
bo nie ma gdzie indziej go postawic..
a nad reszta to ja sie jeszcze zastanowie
Ja: (10:49)
Take your time.
[10:50] status Zaraz wracam "Fool on the Hill"
[11:17] status Dostępny "Fool on the Hill"
M: (11:20)
daaamn ciezkie pytanie
Ja: (11:20)
Wiem. Licze na to ze nikt mi go nie zada.
M: (11:26)
Hie hie.. sprobuje czyli po kolei, w zyciu fajne jest samo zycie, ludzie wydazenia, obrazki zmieniajace sie przed patrzalkami, wstaje rano bo mnie plecy bola jak za duzo spie, za 30 lat chce robic to co teraz, obijac sie a o papierze to juz wiesz

Ja: (10:54)
Hej. Zadam Ci pytanie, robie sobie takie badanie wsrod znajomych. Co Cie w zyciu nawilza?
P: (12:03)
co mnie nawilza
to Ci teraz nie odpowiem
bo mam wokol siebie ludiz
;)
Ja: (12:04)
K.
Napisz jak wrocisz.
P: (12:04)
NIOM OKI
;)
(...)
P: (12:43)
a więc hm
w życiu ogólnie?
Ja: (12:44)
Jakkolwiek rozumiesz to pytanie.
P: (12:44)
sukcesy, miłość i narkotyki
wsio
[13:14] ja> Powiedz mi ino, ale powaznie mi powiedz.
[13:14] ja> Co Cie nawilza?
[13:14] k> przepraszam?
[13:14] ja> Heh.
[13:14] k> w sensie, usztywnia? :>
[13:14] ja> Nie, nie w tym sensie.
[13:14] ja> A, no w sumie w tym.
[13:14] ja> Ale to metafora jest.
[13:14] ja> Co Cie nawilza W ZYCIU.
[13:15] ja> Tudziez: Co Cie w zyciu usztywnia.
[13:15] ja> Wiesz,kreci.
[13:15] k> umm
[13:16] k> duzo miejsca dla siebie, i czas, w ktorym moge poswiecac sie swoim hobby
[13:16] k> obecnym lub przyszlym
[13:16] k> np. montowaniu mebli z elektronika
[13:16] k> mam wiele fajnych pomyslow ale nie mam technicznych mozliwosci ich wykonania na chwile obecna
[13:16] k> spokoj zacisza domowego
[13:17] k> technologia ogolnie i wygoda zycia (a takze) zdrowie nia zapewniona
[13:17] k> miejsce dla rodziny
[13:17] k> hm
[13:17] k> i pewnie wiele ciekawych rzeczy, ktore jeszcze przyjda mi do glowy z zyciu, a o ktorych na razie nie mysle ;)
[13:18] k> *w zyciu

[18:39] ja> Ema!
[18:39] ja> Powiedz Ty mi no
[18:39] ja> Co Cie nawilza?
[18:39] n> znaczy?
[18:40] ja> No, jak to znaczy?
[18:40] ja> No co Cie kreci w zyciu ziom, do czego zmierzasz
[18:40] ja> i inne takie.
[18:41] n> kobiety i to ze moze nadejdzie wiosna ;]
[18:42] ja> Thx. :)
[18:44] n> jedna kobieta moze bardziej ;]
Ja: (20:01)
Co Cie w zyciu nawilza?
K: (20:01)
woda
Ja: (20:01)
Oj wiesz o co chodzi. Co Cie kreci i tak dalej.
K: (20:02)
a
no to moja marta mnie kreci
Ja: (20:07)
Ok.
A w zyciu?
K: (20:08)
w sensie?
Ja: (20:08)
No ten
O sens zycia sie pytam nie?
K: (20:09)
no to marta
Ja: (20:09)
:)
Ja: (20:54)
Przeprowadzam pewna ankiete wsrod osob, ktore mniej albo bardziej znam.
(20:55)
No, to ten
Co Cie nawilza w zyciu?
G: (20:56)
a mozna tak bardziej po polsku ?
Ja: (20:56)
Co powoduje, ze chce Ci sie wstawac co rano? (jezeli Ci sie chce)
G: (20:56)
ciezkie pytanie
(20:57)
rutyna,obowiazek
Ja: (20:57)
A co Cie w zyciu kreci?
G: (21:00)
zalezy od sytuacji
nastroju, pory dnia
generalnie to nowe wyzwania
I na koniec, urzekła mnie Twoja historia:
[00:39] a_meba> Lukasz
[00:40] a_meba> Co Cie w zyciu nawilza?
[00:40] lg21> krem pod prysznic :/
[00:41] a_meba> Khym.
[00:41] a_meba> Lukasz, w zyciu.
[00:41] a_meba> W ZYCIU
[00:41] a_meba> Co Cie kreci
[00:41] a_meba> usztywnia
[00:41] a_meba> do czego dazysz.
[00:41] lg21> palmolive cream shower czy cos kolo
[00:41] a_meba> I czemu rano wstajesz
[00:41] a_meba> takie o.
[00:44] lg21> co mnie nawilza?
[00:44] lg21> wargi.
[00:45] lg21> wszystkie 4
[00:45] a_meba> Ok, ladujesz na moim blogu.



A co Ciebie w życiu nawilża?

środa, 21 marca 2007

Some natures catch no plagues.

Smiled that kind of icy blue smile of a noonday
Reckoning, the tied together two of tell-tale pictures
I've sketched in sand castle plots and plans. similar
Starting points, both for sin and shooting blanks. but
It's always the unseen sharp pang; the awkward rhythm
Of the dance like a tick-tock clock in that heart of
Hearts repeating, "there is no happy here, there is no
Happy here..." devil may care touches trickled down
Spine, thigh, and breast may never truly illuminate
The finer art of heartwork.

[II]

I was turning over with the sheets, and facing the
Arched back thinking of how my eyes, half-opened,
Caught her arm moving from side to side, but never to
Me. it's all connected by blank words to tell empty
Promises of clumsy miscommunication. so we say what we
Will, to see what we may, to find a Biblical knowing
Enfolded within the next few hours. it's too bad, too
Tragic... I spent myself choking on the motions
Leading up to said misfortune.

Saetia

Do kitu z taką wiosną.

wtorek, 20 marca 2007

Koszykowa.

Piękne było słońce tamtego dnia.

Miastomania.

Szłam wczoraj ulicą. Ulicą Gagarina dla tych, którzy lubią szczegóły. Ulica Gagarina jest szeroka. Taka przyjaźnie płaska. Myślę, że tak właśnie wyobrażali sobie ulice przyszłości budowniczowie gospodarek ‘idealnie’ socjalistycznych. Szeroka, otwarta przestrzeń, pasy zieleni. Można odetchnąć. Można pójść na spacer. Mimo, że to miasto. Mimo, że samochody, spaliny i bloki wokół. Jest miło.

Poszłam więc na spacer ulicą Gagarina. Obserwowałam ruch. Samochody, autobusy, rowery, pieszych; zmiany świateł. A wszystko to było takie spokojnie spacerujące. Słońce powoli zachodziło. Ruch był płynny. Ruch słońca, pojazdów, ludzi. Mój ruch. Ruch miejski sunął cicho, według jasnych zasad, bez niedomówień. Płynął kojąc zmysły. Niespieszne przemieszczanie się pod różowawym niebem. W Warszawie. Spokój większy niż wiejska sielanka.

Nie znoszę stereotypów.

Przez kompletny przypadek, jak to w życiu bywa, trafilam na miastomania.org. Miastomania w wyjątkowy, nietuzinkowy sposób maluje Warszawę; autorzy tego ciekawego projektu definiują siebie tak. Pytanie brzmi: Czemu w ogóle powstała?

Wszystko zaczęło się tutaj, na przystanku tramwajowym Biblioteka Narodowa 03.

A było to tak…

On: Wysiadamy.
Ona: Tutaj?
On: Tak.

Wysiadamy.

Ona: Jeszcze nigdy tu nie wysiadałam.
On: To pierwszy raz masz już za sobą.
Ona: Hmm…W sumie fajnie by było zwiedzić wszystkie przystanki.
On: Trochę to potrwa. Pewnie ze dwa lata.
Ona: 2 lata? Mamy całe studia. Damy radę!
On: Kto jak nie my.
Ona: Można by było je wszystkie obfotografować, opisać…
On: I zrobić z tego bloga.
Ona: Bloga? Taak, to jest dobra idea.
On: To jaki adres?
Ona: Przystanki.blog.pl?
On: Przystanek?

W końcu urodziła się miastomania.org. I oto jesteśmy.


Pierwszym, na co trafiłam, i co mnie absolutnie urzekło, był właśnie blog o warszawskich przystankach. Inne, "oddolne", spojrzenie na Warszawę. Bo Miasta nie definiują przecież jego wieżowce ani ekskluzywne hotele - miasto definiują jego przystanki i kosze na śmieci; to one na swój sposób żyją, prawda? W odróżnieniu od drzwi obrotowych w Arkadii czy tych wspominanych już wcześniej obleśnych plastikowych gwiazdek w Wola Parku, zaprojektowanych przez grubą kasę. Tam, gdzie dzieje się "prawdziwe życie" - życie codzienne, nieskrępowane, życie które masz przed oczami, a nie to wystylizowane z kolorowych gazet - tam jest Miasto. Kiedyś zauważył to Baudelaire, rewolucjonizując poezję, dzisiaj mnóstwo osób o tym zapomina, marząc złudnie o mieście wysokościowców, ugrzecznionych brukowanych alejek i reklam na autobusach.

Pomimo, że zdjęcia przystanków w pewnym momencie zaczynają nużyć swoim podobieństwem, całe przedsięwzięcie nadal pozostaje wartym bliższego poznania, a znudzenie zdjęciami mówi też przecież sporo o samym Mieście. Jeżeli wierzyć zawartości bloga, w Warszawie jest 1650 zespołów przystankowych, a w każdy wchodzi 1-40 przystanków. Trudno nie poczuć się dziwnie, mając ich tyle w jednym miejscu. Trudno też, aby każdy wyglądał inaczej. Oczywiście, ich różnorodność definiują nie tylko ich własne kształty czy kolory, ale w większej mierze różnorodność tła, w które zostały albo umiejętnie wkomponowane, albo brutalnie wrzucone. Jeżeli to właśnie tło zaczyna nużyć, co to oznacza dla Miasta?

poniedziałek, 19 marca 2007

Słowoterapia.

brzytwa rani,
rzeka jest bagnista,

kwasy brudzą,
prochy wywołują skurcze,
broń jest nielegalna,
pętla się urywa,
gaz śmierdzi,

równie dobrze mógłbyś żyć.


Dorothy Parker

Znalazłam na blogu La Lucha, i tak sobie myślę, że gdybym wpadła na to jedno długie zdanie kilka miesięcy temu, moje życie być może wyglądałoby teraz inaczej. "Gdybym", "być może"... Najmilej jest pochłaniać synapsy bezproduktywnym gdybaniem, zamiast zebrać w sobie energię z tych wszystkich spożytych przez życie pasztetów sojowych i zrobić to, o czym tak intensywnie i masochistycznie się gdyba. Straszne emo, ale każdy miewa chwile takie, że ostatnią rzeczą przychodzącą na myśl o tym durnym słowie na "e" jest głupi dowcip, a pierwszą jest jakieś ciemne, ciasne, ciepłe miejsce, do którego chcesz uciec i w którym chcesz się schować - tak, jak dziadek Freud przykazał. Tylko ile można uciekać?

Urywam tutaj, bo czuję jak wzrasta we mnie potrzeba wylania kubła uczuć na (przez?) klawiaturę. Pogdybam sobie jeszcze trochę, może zlituję się nad synapsami, może nie. Wszystko czas pokaże. W każdym razie tak mówią na mieście.

czwartek, 15 marca 2007

Wiosna?

Po czym poznać w Warszawie, że nieśmiałymi podskokami zbliża się wiosna? Na pewno nie po zielonej trawie, szczególnie w tym roku, kiedy to trawa przez prawie całą zimę była apetycznie zielona.

W tym momencie słyszę za oknem jęki bólu chłopaka na deskorolce - boję się wyjrzeć bo brzmi nie lada dramatycznie. Chodnik na podwórku za moim blokiem jakieś dzieciaki udekorowały kwiatami z żółtej kredy. Rowerzyści. Dzisiaj jadąc na zajęcia widziałam rodzinę na rowerach - całkiem miły, zarazem wcale nie wyjątkowy widok, możesz pomyśleć... - wracającą z Biedronki; siatki produktów, które polecają się same, dekorowały rowery jak gazy białego sera sznurki nad zlewem w kuchni mojej matki za czasów początków demokracji.*

W tramwajach niemożliwie gorąco, bo włączanie ogrzewania nie wyszło jeszcze z nawyku - zbyt szybko. Pewnie w kwietniu znowu śnieg popada, akurat jak wszyscy zapomną.

Obcieram sobie palce w nowych butach, wrzuconych na bose stopy, które zaprowadzają mnie na Pole Mokotowskie. Od leżenia na trawie nie przemaka mi ubranie, a o 16.oo nie jest jeszcze ciemno. Dziewczyna w rolkach 8 razy przemierza cały park w dwie strony.

Jest tak słonecznie, że można witaminę D przedawkować. Mnóstwo szpiegów z Krainy Deszczowców skrywa się przed nią za ciemnymi okularami; dziewczyny odkrywają kostki.

Na ulicy jeszcze więcej rowerów, niż rok temu. Jeszcze więcej pstrokatych kasków. Jeszcze więcej skrzypiących składaków. Jeszcze więcej pań w legginsach i dżinsowych spódniczkach.

Na kursie z modernizmu dowiaduję się, że również Ezra Pound pisał wiersze o miłości, pisał i tłumaczył tradycyjną poezję chińską i nawet w list tęskniącej za mężem młodej dziewczyny jeszcze wplótł swoją nić imagizmu.

W przyszłym tygodniu Wisła zacznie uroczo śmierdzieć.




---------------
REKLAMA Piwo No Lifer's w butelce z nakrętką: aby nie budzić rodziców.**
---------------


* Najbardziej skomplikowane zdanie, jakie napisałam ostatnio.
** Hermetyczny dowcip dla kumatych.

środa, 7 marca 2007

Śnienie.

Śniło mi się coś wielce dziwnego dziś rano. Pierwszy raz od dość dawna zapamiętałam swój sen, i udało mi się trafić na taki całkiem nietypowy.

Śniło mi się, że stoję w kuchni swojego mieszkania, oparta o blat. Nagle dostaję miesiączki, i wylewa się ze mnie cały ocean krwi, w której topią się wszyscy lokatorzy wieżowca, w którym mieszkam. Był ze mną ktoś w tej kuchni, ktoś kto się nie utopił, jednakże nie mam pojęcia, kto to był.

Kripi. Kiedyś śniło mi się, że jestem ludem pierwotnym Księżyca, opierającym się kolonizatorom. Jeszcze dawniej przyśniła mi się śmierć jednego chłopaka z mojego wydziału; nie znałam go wcześniej, ale odkąd mu o tym powiedziałam, mówimy sobie "cześć" na korytarzu i nadal żyje, więc nie przejął się tym zbytnio, albo uznał to za niezły podryw.

Tym niemniej nigdy nie podejrzewałam, że jestem w stanie zmieścić w sobie cały ocean. Nawet kiedy miałam złe samopoczucie i uważałam siebie za tłuściutkiego pączka.

wtorek, 6 marca 2007

Za-nudza-nie.

Podobno inteligentni ludzie się nie nudzą. Gdzieś to kiedyś usłyszałam, a że uważam siebie za istotę inteligentną, to uznałam to za swego rodzaju wyzwanie. Przyznanie się do słabości, jaką jest nuda, to najprościej mówiąc porażka na całej linii. Ponieważ jednak dzisiaj nudziłam się przez większość dnia niemiłosiernie, chcąc nie chcąc łamiąc narzuconą sobie wcześniej zasadę, po prostu musiałam jeszcze raz przemyśleć całą koncepcję nudy jako kary za IQ niższe niż ustawa przewiduje. Bo jak to tak...

W sumie to miało być dłużej, ale nieodłączną cechą znudzenia jest lenistwo, i nie widzi mi się rozpisywanie krok po kroku swojego toku myślenia, ani żaden strumień świadomości.

Jeżeli lenistwo to nieodłączna część nudy, to nuda jest nieodłączną częścią inteligencji, a im bardziej jest się inteligentnym, tym bardziej i częściej się nudzi. Proste i logiczne? A jakże. Jestem tego doskonalym przykladem. Szybko czytam, szybko myślę, może mam ADHD po prostu? W miarę sprawnie wykorzystuję wszystkie możliwości zabicia czasu w zasięgu ręki i nie pozostaje mi absolutnie nic poza Internetem, gdzie w konnekcie nikt się nie odzywa, na IRCU wiele poza ":/" nie ma, a ile razy można czytać te same informacje na różnych serwisach? Ile nowych komiksów mam znaleźć w otchłani sieci*?

Nuda to taki stan kiedy masz mnóstwo czasu którego nie potrzebujesz w danym momencie. Tak mi powiedział R. Podobno sprawia wrażenie "bardzo inteligentnego", a nudzić również jemu się zdarza. Siedzieliśmy kilka dni temu na moim dywanie nie wiedząc za bardzo, co ze sobą począć; zagraliśmy w koło fortuny na szprychach mojego roweru; w natłoku nagród i złej karmy niestety nie wygraliśmy nic. Poza chwilowym uśpieniem nudy.

A może właśnie to NIC było najlepszą nagrodą, jaka mogła nam się trafić? Jest coś gorszego niż niechciane prezenty?

Nuda?

Hmm...

Ponarzekałam sobie przynajmniej...

-------------
* Nie posiadam telewizora.

niedziela, 4 marca 2007

Tournee po mostach.

Razem z R. i jego kaszlem szwędaliśmy się wczoraj po Warszawie. Bynajmniej nie po centrum, wdychając dwutlenek węgla, ale po okolicach Wisły. Znaleźliśmy kilka interesujących rzeczy.

Mieszkam tutaj od urodzenia, ale nigdy nie wpadłam na pomysł, że Wisłostrada biegnie tunelem zaraz obok BUWu i Mostu Świętokrzyskiego. Jakież było moje zdziwienie, gdy się o tym dowiedziałam. Lepiej późno niż wcale.

Tam na dole jest strasznie, strasznie głośno, nawet jak nie widać samochodów, to aż zbyt dobrze je słychać. Oto niebo fana industrialu. Jeździłam tamtędy dwa czy trzy razy i do tego tylko samochodem; nie mialam pojęcia, że gdzieś w Warszawie może być aż tak głośno. Ciarki przechodzą po plecach.

I windy nie działają.

Z Wisłostrady przewędrowaliśmy Mostem Świętokrzyskim na drugą stronę, później pod most - zwiedzać. Tak się składa, że pod mostami znaleźć można o wiele więcej, niż zużyte prezerwatywy i butelki. Było błoto, były kamienie, było chłodno... były też mury, na których mało wyszukane, acz pocieszne graffiti - co widać na załączonym obrazku.

Była kolekcja penisów ("Najbardziej chujowy most w Warszawie") - członki wesołe, smutne, i zadziwione; były zwykłe bazgroły - nic odbiegającego od normy.



Stojący obok Mostu monolit (po lewej), rodem z 2001: Odysei kosmicznej, do pociesznych wcale się nie zalicza, wręcz przeciwnie. Ma w sobie to przysłowiowe coś, dla mnie refleksyjno-zasmucające. Pomimo tego, że twierdzi, iż umieramy szczęśliwi. Nie czuję tego, ktoś zapomniał o kropce po mija i znakach zapytania po kolorowi i szczęśliwi. Ktoś w ogóle zapomniał dopisać kilku nie. I czy to naprawdę taki plus?

Czuły Bodziec Graficzny wrzucił jeszcze kilka szablonów z Nadchodzą oraz Ty też wygrałeś kiedyś wyścig, ze słodziutkim plemnikiem. Jak dla mnie słodki plemnik to najlepsze, co się im udało. No, może jeszcze to.

Ciekawa jestem, jak wiele oczu ogląda mosty od spodu i ma okazję zobaczyć to i owo. Pytanie z gatunku patetycznych: Czy, jeżeli nie ma widza, sztuka nadal istnieje?



Zeskłotujemy kiedyś z R. to miejsce. Nawet Internet powinien tam być. I co za akustyka w środku! Tylko drzwi trzebaby wymienić, bo rdza przerobiła stal w karton i odchodzi od buta, a przeciągi źle robią na korzonki.

A gdzie to miejsce jest? Zagwostka łatwa do rozgryzienia dla prawdziwych Warszawiaków.

(Zdjęcie to zasługa sprawnych połączeń między synapsami R., mi nie udało się wcelować flesza w dziurę w drzwiach.)


Ostatnia interesująca rzecz. W sezonie jest to knajpa z grillem, stolikami na zewnątrz, etc. Niby nic wyjątkowego, ale kontrast nas bardzo zaintrygował:


Na koniec dnia nie ma nic lepszego, niż napchanie się mainstreamem w postaci obiadu w Green Wayu z kolą z McDonald'sa. Pierwszy raz byłam w Wola Parku. Przyznam się, że nie zaskoczyłam się pozytywnie (a może właśnie pozytywnie jednak?) - siedlisko kiczu i plastiku; gdy weszłam do damskiej toalety, poczułam się jak na Dworcu Centralnym... Ale to już pozostawię dla siebie.

PS. Green Way w wersji Wola Park to antyreklama wegetariańskiej kuchni.

PS2. Wczoraj były pierwsze urodziny Zjazdu Planetarnego. Wszystkiego naj, chłopcy, którzy to wszystko ciągną, odwalili kawał dobrej roboty.