środa, 26 września 2007

Szukamy domu dla kotka.

Ten prześliczny szkrab trafił do Vivy wczoraj i szukamy dla niego domu. Jest bardzo młody, nie wiem niestety, ile ma dokładnie tygodni/miesięcy. Umie się załatwiać do kuwety i nie jest złośliwy, lubi się bawić, ale potrafi się zająć sobą. Dwie godziny dzisiaj spał mi w pracy na kolanach. :)

Jeśli ktoś chciałby dać mu dom, niech pisze na pawel [@] viva.org.pl

sobota, 22 września 2007

Terrordrom Breslau i Miasto Doznań

Zaległości, zaległości, a mi się tak nie chciało absolutnie nic... Ok, mniejsza.

W zeszłym tygodniu udałam się do Wrocławia na Targi Zoobotanika (czw-sb) a w niedzielę uderzyłam do Poznania na koncert Gorilla Biscuits. I - żeby się nie rozwodzić zbytnio - jedno i drugie diabelnie mnie zawiodło.

We Wrocławiu w Hali Ludowej znalazły się konie, źrebak, świnia, koza, 6-cio tygodniowe króliki, mnóstwo kotów, psów, myszy, węży, kameleony i inne płazy i gady (podobno był też krokodyl), no i rybki. I tym ostatnim było chyba najlepiej. Kto wpadł na pomysł przyprowadzenia do nie ogrzewanej hali, pomiędzy mnóstwo ludzi i wciśnięcia w małe boksy konie - nie mam pojęcia. To samo tyczy się zamknięcia w pseudo zagrodzie źrebaka razem ze świnią i kozą - zwierzęta drugiego dnia już przestały się lubić i podgryzały; gdy przyszłam rano przed właścicielami stoiska musiałam uwalniać kozie głowę spomiędzy desek ogrodzenia. Gdyby zaklinowała się wieczorem do rana z pewnością by się udusiła.

Słowem: skandal. I pomimo próśb organizatorów o nie sprzedawanie zwierząt w trakcie targów (wiadomo, że są to decyzje impulsywne, nieprzemyślane, i często nieodpowiedzialne, a co się dzieje ze zwierzętami z tego typu zakupów - domyślcie się sami), to widziałam sprzedaż pająków i myszy. Śmiem przypuszczać, iż był to wierzchołek góry lodowej - hodowców kotów było na pęczki; kilku z nich miało zbyt młode kocięta (odstawiać od matek wolno dopiero po ukończeniu 3mcy, nie wcześniej). Strasznie się zasmuciłam całymi tymi targami i nie wiem, czy chcę uczestniczyć w następnych. Z jednej strony organizacje prozwierzęce są potrzebne w miejscach tego typu właśnie po to, aby kontrolować sytuację. Z drugiej storny - jestem przeciwna obecości zwierząt na tego typu wydarzeniach w ogóle; zbyt bardzo się poza tym denerwuję, gdy muszę rzeczy tego typu oglądać i widzieć awantury pani od stoiska ze źrebakiem, że jej Straż dla Zwierząt każe wodę zwierzętom zapewnić.

Przynajmniej Wrocław nocą jest wart zachodu. I ogród japoński też.










Poznań to natomiast bardzo sympatyczne miasto. Prawdopodobnie to wina niedzielnego popołudnia, ale było tak cicho i spokojnie w porównaniu z Wrocławiem... Ponad godzinę siedziałam nad rzeką (w odróżnieniu od Wisły Warta nie śmierdzi). Sam koncert... cóż, nieuważnie czytam forum hc.pl i nie zauważyłam, że Waterdown nie zagra (dla mnie to typowe). Znałam tylko jedną osobę na wszystkich, którzy przyszli na gig, GB zagrali za krótko, nagłośnienie mi nie odpowiadało, wracałam skrajnie nieywgodnym busem... ok, starczy narzekania.

Mam wrażenie, że nie jestem jedyną osobą, którą koncert GB zawiódł. Cóż, życie. O wiele lepiej będę bawić się na urodzinowym koncercie Roberta z Refuse - znów zobaczę Złodziei Rowerów.

Albo na tym gigu (wybiera się ktoś z Wawy?).


Ps. Wszystkie zdjęcia znajdują się tu. Galerię z targów stworzę osobno. Chyba - strasznie mi się ręce trzęsły i większość zdjęć jest porozmazywana.

środa, 19 września 2007

Voila!

...oto i nowy szablon. Fajny ten blogger template, łatwo i przyjemnie można wszystko pozmieniać, nawet ankietę wrzuciłam. Nie mogłam się oprzeć temu kolorowi.

Wpis z dedykacją dla Adama!

poniedziałek, 17 września 2007

Problemy techniczne.

Um... mam jakieś problemy z moim blogowym template; pliki css i js poznikały z serwerów - tak to jest, gdy korzysta się z gotowych szablonów. Spróbuję coś z tym zdziałać pewnie pod koniec tygodnia. W tej chwili natomiast próbuję zabić w zarodku chorobę, napisać kilka tekstów do drugiego numeru Alethei i w ogóle dokończyć naszą stronę internetową. Poza tym, dosyć dawno nie byłam na dłużej w domu i chciałabym sobie trochę tyłek nad cerowaniem skarpek pogrzać. Mam też jeszcze kilka problemów, które dla kogoś z zewnątrz najpewniej są dosyć błahe, ale mnie dość mocno okupują. Bez odbioru.

Suomi.

Ano, byłam w Finlandii na początku września, wróciłam w zeszłą niedzielę wieczorem. Siedziałam w Helsinkach, odwiedziłam Tampere oraz niedalekie lasy i jeziora. Woziłam się pociągami drugiej klasy i hipisowskim autokarem. Jadłam pół litra wegańskich lodów dziennie (najlepsze są owsiane ;)). Trochę mi smutno, że musiałam lecieć samolotem, ale mam nadzieję to jakoś ekologicznie zrównoważyć z czasem przez jakieś inne działania, tylko jeszcze nie wymyśliłam, co i jak.

Finlandia jest cholernie droga. I o ile wegańskie specjały typu mleko sojowe czy lody mają w przeliczeniu na polskie pieniądze cenę mniej więcej taką samą jak u nas, to np tofu kosztuje circa 12zł, podobnie z wegańskim serkiem w plasterkach (!). Zauważyłam ciekawe zjawisko - wegańscy turyści różnią się dosyć mocno od "zwykłych" turystów: zamiast zwiedzać widoki, zwiedzają supermarkety w poszukiwaniu wege pyszności. Szczerze mówiąc, dosyć do zabawne.

Żeby jednak nie było, odwiedziłam helsińskie muzeum sztuki współczesnej - Kiasma. Trafiłam akurat na wystawę "Time of the Storytellers" - sztuka współczesna republik post-sowieckich. Żałuję, że nie mam pamięci do nazwisk prezentowanych artystów, bo niektóre instalacje szalenie mi się podobały. Podobnie z wystawą "Landscape", w której jednak prezentowano głównie fińskich artystów. Zachwycił mnie pomysł całkowitego przekazania tworzenia dzieła sztuki naturze; pewien artysta chcąc uchwycić wiatr, który - jak twierdzi - jest niestety zupełnie niewidzialny, przywiązał do gałęzi drzew malutkie żaróweczki i robił im zdjęcia z długim czasem ekspozycji - światło kreśliło na zdjęciach linie, które - można tak stwierdzić - były w pewien sposób "uwidocznieniem" wiatru. Inny eksperyment to przywiązywanie markerów do końców gałęzi i stanie obok z dużą kartą papieru - drzewa malowały po niej z pomocą wiatru.

Kiasma to również teatr; akurat gdy wróciłam zaczynają się tam dwa całkiem ciekawe festiwale i szkoda mi, że nie mogłam wziąć w nich udziału. W każdym razie, sam budynek muzeum jest przepiękny! Niestety, nie udało mi się zrobić dobrych zdjęć, ale na stronie muzeum można znaleźć jakieś. Przestrzeń robi naprawdę świetne wrażenie - na same wejście opadła mi szczęka. ;)

Same Helsinki (podobnie jak cała Finlandia) są bardzo nowoczesne. Robi to wrażenie, jednakże dla mnie jest to miasto bez wyrazu. O wiele bardziej podobała mi się stolica Szwecji.

Ok, zdjęcia z wyjazdu znajdują się tu (albo znajdą się niedługo - wrzucanie ich trochę trwa). Nie jestem z nich wybitnie zadowolona. Będąc szczerą, w ogóle mnie nie satysfakcjonują.

poniedziałek, 3 września 2007

Masoni atakują.

Śmieszną rzecz dzisiaj widziałam. Jadąc do pracy, rowerkiem jak zwykle, mijając olbrzymie korki, jakie powstały po ponadplanowym zamknięciem torowiska (a co za tym idzie również dwóch pasów jezdni) na Waszyngtona, między rondem a Wiatraczną, natknęłam się na dwóch członków młodzieżówki PiS, trzymających taki oto napis:


Cóż, jest to tania i niezbyt trafiona akcja propagandowa. Jakby ktoś nie pamiętał, to śpieszę z przypomnieniem, że Kaczyński nie wybudował ani jednego mostu przez całą swoją kadencję.

A z innej beczki: czy PiS, czy PO, czy SLD, czy jakieś inne chujemuje, definicja "rozwoju" będzie wszędzie taka sama: nowe ulice (pod samochody), nowe centra handlowe, nowe inwestycje. Rudolf Giuliani miał bardzo podobną definicję postępu, kiedy niszczył (circa 2001) społeczne ogródki w Nowym Jorku. Dwaj młodzi panowie z PiSu nie zdawali sobie chyba sprawy z tego, że niezależnie od tego, czy lewica czy prawica, to podejście do rozwoju miasta jest mniej więcej takie samo. I że PiS na pewno nie ma w planach szeroko zakrojonego programu promocji alternatywnych dla samochodu metod transportu. Nie zamknie centrum miasta dla samochodów. Nie stworzy sieci parkingów rowerowych. Nie zmniejszy poziomu noise pollution. Nie zachęci ludzi do zostawienia samochodu w garażu czy pod blokiem i pojechania do pracy/na zakupy autobusem. A już na pewno nie powrócą trolejbusy.

Miałam ochotę z młodzieńcami na ten temat podyskutować, ale spóźniłabym się do pracy. Ot, słaba wymówka. Tym niemniej fakt, że tego odcinka Waszyngtona nie mieli rozkopywać, z tego co się orientuję. Zamknięta dla tramwajów jest nie tylko ta ulica, lecz również cała Zieleniecka - a tam jak zrobi się korek, to i 20 minut można autobusem jechać. We Wrocławiu potrafią tak połączyć tramwaj, że jeden wagon otwiera się na lewo, a drugi na prawo, i motorniczy zamiast po linii zamkniętej, jeździ po linii otwartej w tą i z powrotem. Takie proste! Ale dla Warszawy zbyt skomplikowane. Po co ludziom życie ułatwiać.