środa, 1 września 2010

ho finito

Rewolucje i takie tam mają to do siebie, że zostawiają ofiary. W moim życiu rewolucji było dosyć, ofiary różne, przyszła kryska na matyska, czyli na bloga.

Większość osób, które go czytają, wie, a jeśli ktoś nie wie, to śpieszę z wyjaśnieniem - z powodu niezłego tupetu jednej osoby i braku odwagi innej jestem z powrotem singlem. Pomimo początkowej paniki i trudnych chwil w sumie dobrze na tym wyszłam, choć zostałam skrzywdzona podwójnie. Przynajmniej udało mi się zachować się w porządku.

Od tamtej chwili dużo się zmieniło. Mieszkam w bardzo spokojnym, wymarzonym wręcz miejscu, z przemiłymi, kontaktowymi ludźmi. Zaczęłam biegać, znów pochłaniam książki. Mam nowe opcje zawodowe i bardzo konkretne pomysły na projekty artystyczne. Nie potrzebuję związku, aby być w stanie docenić swoją wartość jako autonomicznej jednostki.

Na moją osobę składa się o wiele więcej, niż depresja i nieudane związki. Dlatego to ostatni wpis na tym blogu. Mam nadzieję, że ten związek przyczynowo-skutkowy jest w miarę jasny. Niedokończonych rzeczy kończyć nie będę, przepraszam za niespełnione obietnice zdjęć, relacji i tak dalej. Było fajnie, nie żałuję, ale czas nadszedł na następny krok. Ten blog należy już do przeszłości. Dziękuję wszystkim. :)

Pa!