Taaak... mój brat pracował dwa dni przy inwentaryzacji [czyt. przekładanie towarów za 5,05zł za godzinę] w LP, i trochę się naoglądał. Część z tego raczył opowiedzieć mi, a to, co zapamiętałam, raczę spisać tutaj, mniej więcej ładnie i prawie składnie.
W sumie to pamiętam bardzo mało. Pierwszą rzeczą jest przebijanie dat ważności. Byłam nawet całkiem niedawno w LP i brat pokazywał mi, że niektóre z dat są ścieralne, zwyczajnie za pomocą palca (czego nie omieszkał mi brat zademonstrować). Wprawiło mnie to w stan irytacji, ten sam, kiedy okazuje się, że najgłupszy student w twojej grupie dostaje lepszą ocenę z kolosa od ciebie. W każdym razie, mechanizm jest taki: zbliża się koniec daty ważności -> ścieru, ścieru, dato ważności żegnaj -> druku, druku, nowa dato witaj.
Po zakończeniiu inwentaryzacji brat przez dwa tygodnie nie mógł patrzeć na makarony w domu. Jeść również nie mógł. Makaronów. Okazało się, że im, w tym Leader Price, makarony... pleśnieją. Tak. Makarony. W zamkniętych paczkach. Makarony. Makarony! Brr!
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie warunków, w jakich muszą być trzymane zapieczętowane opakowania z makaronem, aby spleśnieć. Ani jak długo muszą być przetrzymywane. Ciekawe, ile razy przebijano na nich datę ważności?
Zrobiliśmy sobie spacer po LP, oglądając kartony z mlekiem, i na własne oczy zobaczyłam to, o czym mój brat mi opowiadał - zbiorcze kartony na mleko były tu i ówdzie pokryte zieloną pleśnią. Brat widział to w ostrzejszej, bo zielonomlecznej, wersji.
Cóż, będę musiała znaleźć alternatywne źródło taniego tofu. Ach, życie...
_____
PS. Przepraszam za brak konkluzji, za brak jakichś złośliwości, jakiejś ciętej riposty, czy dowcipu na rozładowanie atmosfery. Polityka supermarketów dawno już przekroczyła moje zdolności pojmowania.
W sumie to pamiętam bardzo mało. Pierwszą rzeczą jest przebijanie dat ważności. Byłam nawet całkiem niedawno w LP i brat pokazywał mi, że niektóre z dat są ścieralne, zwyczajnie za pomocą palca (czego nie omieszkał mi brat zademonstrować). Wprawiło mnie to w stan irytacji, ten sam, kiedy okazuje się, że najgłupszy student w twojej grupie dostaje lepszą ocenę z kolosa od ciebie. W każdym razie, mechanizm jest taki: zbliża się koniec daty ważności -> ścieru, ścieru, dato ważności żegnaj -> druku, druku, nowa dato witaj.
Po zakończeniiu inwentaryzacji brat przez dwa tygodnie nie mógł patrzeć na makarony w domu. Jeść również nie mógł. Makaronów. Okazało się, że im, w tym Leader Price, makarony... pleśnieją. Tak. Makarony. W zamkniętych paczkach. Makarony. Makarony! Brr!
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie warunków, w jakich muszą być trzymane zapieczętowane opakowania z makaronem, aby spleśnieć. Ani jak długo muszą być przetrzymywane. Ciekawe, ile razy przebijano na nich datę ważności?
Zrobiliśmy sobie spacer po LP, oglądając kartony z mlekiem, i na własne oczy zobaczyłam to, o czym mój brat mi opowiadał - zbiorcze kartony na mleko były tu i ówdzie pokryte zieloną pleśnią. Brat widział to w ostrzejszej, bo zielonomlecznej, wersji.
Cóż, będę musiała znaleźć alternatywne źródło taniego tofu. Ach, życie...
_____
PS. Przepraszam za brak konkluzji, za brak jakichś złośliwości, jakiejś ciętej riposty, czy dowcipu na rozładowanie atmosfery. Polityka supermarketów dawno już przekroczyła moje zdolności pojmowania.
1 komentarz:
Ja kiedyś kupiłem słonecznik zielony.
Pięknie świecił w UV, polecam na dresiarskie imprezy :)
Kupne tofu zawiera szkodliwe substancje, nie ma jak swoje własne:)
Prześlij komentarz