czwartek, 26 listopada 2009

Odkryj naturę w Czułym Barbarzyńcy

Wróciłam właśnie z wręczenia nagród w konkursie zorganizowanym z okazji 60-lecia Herbapolu. Konkurs nazywał się "Poczuj energię z natury" i skierowany był do "wszystkich, których pasją jest obcowanie z naturą i jej obserwowanie". Zaskoczył mnie in plus poziom zdjęć, bo wszystkie nagrodzone i wyróżnione (7 wyróżnień zamiast planowanego jednego!) spośród 200 nadesłanych prace stoją na bardzo dobrym poziomie. To stwierdzenie laika więc ekspertów, którzy uważają inaczej, proszę o nie linczowanie mnie za moje odważne słowa.

Marcin Chodorowski, "Kropla natury"

Tylko to pierwsze miejsce bym zamieniła z drugim, bo tryptyk Filipa Marandy, przykład "kieleckiej szkoły fotografii krajobrazu" - jak skomentowała fotografie Lidia Popiel - jakoś bardziej do mnie przemawia niż zwycięska "Kropla natury" zrobiona w łazience Marcina Chodorowskiego. Trzecie miejsce przypadło Damianowi Kołodziejowi za czarno-białe "Kanu". Czarno-białym zdjęciom natury mówimy stanowcze "TAK!".





Filip Maranda "..."

Ze zdjęć wyróżnionych, które oglądać można w Czułym Barbarzyńcy do 22 grudnia, emanuje iście oniryczny spokój i nieziemskość. Szczególnie dwie fotografie poniżej, autorstwa Marka Wilczury, w tak niewinny sposób przedstawiają krajobrazy, które jeszcze niedawno romantycy angielskojęzyczni określiliby mianem sublime.

Marek Wilczura, "Klif"

Marek Wilczura, "Nad Wisłą"

Polecam wpaść na sojowe latte do Czułego (choć kosztuje 10 zł małe i 14 zł duże) i pooglądać, popodziwiać, odpocząć w wygodnych fotelach... Zrelaksować się i skorzystać z tego subtelnego zbliżenia się do natury, na jakie pozwolą te zdjęcia w ruchliwym centrum Warszawy.

Szczurze perypetie.

Bardzo się denerwowałam ostatnio bo Flap, połowa naszego szczurzego duetu, poważnie się rozchorował. Niestety, szczury-albinosy z SGGW mają to nieszczęście, że prędzej czy później zachorują na jakąś odmianę zapalenia płuc. Flapuś od kilku dni był bardzo anemiczny a z oczu i nosa mocno ciekła mu porfiryna. Na początku myślałam, że po prostu Flip zadrapał o w nos - czasami się ze sobą pokłócą, co jest normalne - ale gdy następnego dnia nie było żadnego strupka a porfiryna dalej się pojawiała, postanowiliśmy zabrać go do weterynarza.

I tu polecam warszawiakom lecznicę dla małych zwierząt Ogonek na Klemensiewicza 7. Lekarki (chyba same panie weterynarki) znają się na szczurach (w odróżnieniu od większości wetów) i są bardzo profesjonalne. Osłuchały Flapa, zważyły i zaaplikowały biedakowi aż cztery zastrzyki podskórne. Zapowiada się długa dwutygodniowa kuracja na dwóch antybiotykach, ale Flap z tego wyjdzie. :)

W trakcie pisania zorientowałam się, że nie mamy praktycznie żadnych zdjęć Flipa i Flapa. Chyba w ten weekend to nadrobię.

Przy okazji zakomunikuję, że mamy obecnie cztery małe samczyki-albinoski na tymczasie. Jeden wybywa po weekendzie, ale zostają jeszcze trzy. Mają 2-3 miesiące, są malutkie i po prostu cudowne. Może ktoś chce dać dom słodziaczkom? :)

Z braku zdjęcia naszych szczurząt:


I jak tu ich nie kochać?