sobota, 4 listopada 2006

Sprostowanie.

No bo to nie tak, że nic nie robię i leżę do góry brzuchem. Co to to nie. Jakoś tak nie mogę się do niczego zebrać. Mam tyle pomysłów ale wszystko zżera codzienna rutyna. A jak już mam czas tak jak teraz to nie mogę się zdecydować, co mam ruszyć, i tak myślenie zżera wszystkie przejawy ekspresji mniej lub bardziej artystycznej.

W ogóle to nie wiem co mam tutaj napisać. No i jakoś się tak zbyt osobiście zrobiło. To źle wróży.

Hmm... Dwa tygodnie temu jak pedałowałam sobie radośnie północną stroną mostu Świętokrzyskiego zobaczyłam Korwina Mikke. Stał na moście (na szczęście jego nie na ścieżce rowerowej) i robił sobie zdjęcia wspólnie z ręką na sercu. Nie obiło mi się o uszy by kandydował na prezydenta stolicy, ale cóż, o kandydaturze Wierzejskiego dowiedziałam się pół roku po fakcie.

Kandyduje czy nie, Korwin to buc. Mam z nim na pieńku i zapamiętajcie moje słowa, on się kiedyś zadławi tym swoim wąsikiem.

No i wyglądał na tym moście tak żałośnie, że przez pół drogi do domu śmiałam się od ucha do ucha.

Dobranoc.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Korwin jest wielki, nie znasz się.

PS. Gdzie moja skrzynka wódki? ;)

Anonimowy pisze...

a kto sie o ta skrzynke dopytuje co?