sobota, 22 września 2007

Terrordrom Breslau i Miasto Doznań

Zaległości, zaległości, a mi się tak nie chciało absolutnie nic... Ok, mniejsza.

W zeszłym tygodniu udałam się do Wrocławia na Targi Zoobotanika (czw-sb) a w niedzielę uderzyłam do Poznania na koncert Gorilla Biscuits. I - żeby się nie rozwodzić zbytnio - jedno i drugie diabelnie mnie zawiodło.

We Wrocławiu w Hali Ludowej znalazły się konie, źrebak, świnia, koza, 6-cio tygodniowe króliki, mnóstwo kotów, psów, myszy, węży, kameleony i inne płazy i gady (podobno był też krokodyl), no i rybki. I tym ostatnim było chyba najlepiej. Kto wpadł na pomysł przyprowadzenia do nie ogrzewanej hali, pomiędzy mnóstwo ludzi i wciśnięcia w małe boksy konie - nie mam pojęcia. To samo tyczy się zamknięcia w pseudo zagrodzie źrebaka razem ze świnią i kozą - zwierzęta drugiego dnia już przestały się lubić i podgryzały; gdy przyszłam rano przed właścicielami stoiska musiałam uwalniać kozie głowę spomiędzy desek ogrodzenia. Gdyby zaklinowała się wieczorem do rana z pewnością by się udusiła.

Słowem: skandal. I pomimo próśb organizatorów o nie sprzedawanie zwierząt w trakcie targów (wiadomo, że są to decyzje impulsywne, nieprzemyślane, i często nieodpowiedzialne, a co się dzieje ze zwierzętami z tego typu zakupów - domyślcie się sami), to widziałam sprzedaż pająków i myszy. Śmiem przypuszczać, iż był to wierzchołek góry lodowej - hodowców kotów było na pęczki; kilku z nich miało zbyt młode kocięta (odstawiać od matek wolno dopiero po ukończeniu 3mcy, nie wcześniej). Strasznie się zasmuciłam całymi tymi targami i nie wiem, czy chcę uczestniczyć w następnych. Z jednej strony organizacje prozwierzęce są potrzebne w miejscach tego typu właśnie po to, aby kontrolować sytuację. Z drugiej storny - jestem przeciwna obecości zwierząt na tego typu wydarzeniach w ogóle; zbyt bardzo się poza tym denerwuję, gdy muszę rzeczy tego typu oglądać i widzieć awantury pani od stoiska ze źrebakiem, że jej Straż dla Zwierząt każe wodę zwierzętom zapewnić.

Przynajmniej Wrocław nocą jest wart zachodu. I ogród japoński też.










Poznań to natomiast bardzo sympatyczne miasto. Prawdopodobnie to wina niedzielnego popołudnia, ale było tak cicho i spokojnie w porównaniu z Wrocławiem... Ponad godzinę siedziałam nad rzeką (w odróżnieniu od Wisły Warta nie śmierdzi). Sam koncert... cóż, nieuważnie czytam forum hc.pl i nie zauważyłam, że Waterdown nie zagra (dla mnie to typowe). Znałam tylko jedną osobę na wszystkich, którzy przyszli na gig, GB zagrali za krótko, nagłośnienie mi nie odpowiadało, wracałam skrajnie nieywgodnym busem... ok, starczy narzekania.

Mam wrażenie, że nie jestem jedyną osobą, którą koncert GB zawiódł. Cóż, życie. O wiele lepiej będę bawić się na urodzinowym koncercie Roberta z Refuse - znów zobaczę Złodziei Rowerów.

Albo na tym gigu (wybiera się ktoś z Wawy?).


Ps. Wszystkie zdjęcia znajdują się tu. Galerię z targów stworzę osobno. Chyba - strasznie mi się ręce trzęsły i większość zdjęć jest porozmazywana.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Fajne zdjecia. ;]
A w sumie to chetnie bym zobaczyl GB, mimo, ze to naglosnienie nie bylo ok etc.. ;]

glootech pisze...

No jasne, że Poznań to sympatyczne miasto. Natomiast Wrocław powinno się zbombardować zaraz po Warszawie ;/