niedziela, 27 stycznia 2008

Sexploitation?

Sexualize:

To make sexual in character or quality: "the thesis that one can sexualize life completely without ever bumping into responsibility" Stephen Koch.
(the free dectionary)

Sexploitation = sex + exploitation; innymi słowy, termin ten oznacza wykorzystywanie treści o wyraźnie seksualnym zabarwieniu w mediach czy filmach. O czym poniższy krótki filmik:



Cytowany w filmie raport APA można znaleźć tutaj.

[edit - tłumaczenie napisów pojawiających się w filmie]
Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne twierdzi, że seksualizacja młodych dziewcząt ma związek z powszechnie występującymi chorobami umysłowymi, zarówno u dziewcząt, jak i kobiet: zaburzenia odżywiania, zaniżona samoocena, depresja.

Seksualizację definiuje się jako sprowadzanie wartości jednostki jedynie do jego/jej atrakcyjności seksualnej i/lub zachowań seksualnych, wykluczając wszystko inne, oraz gdy jednostkę sprowadza się do roli przedmiotu (uprzedmiotowienie) w celu zaspokojenia seksualnego innych osób.

Handel seksem jest nielegalny, jednak wykorzystywanie seksu do promowania wzrostu gospodarczego już nie jest.

piątek, 25 stycznia 2008

Co ma w rzyciu sęs?

Informacja o pikietowaniu Simple z powodu wykopania wywołała niezłe poruszenie... Wiele razy w komentarzach pojawiały się sugestie życzliwych osób, że powinnam/-iśmy zająć się w końcu czymś pożytecznym i sensownym. Nikt niestety nie sprecyzował, co wg niego/niej jest pożyteczne, sensowne i warte zachodu. :(

Rozumiem oczywiście, że poszerzanie horyzontów jest out of question.

Jakieś pomysły? Bo jeśli moje życie jest bez sensu, to chciałabym tą sytuację jakoś zmienić. Najgorsze, co może się przydarzyć, to stanie w miejscu!

wtorek, 22 stycznia 2008

Simple Creative Products?

Fundacja Viva! od pewnego czasu bojkotuje firmę odzieżową Simple. Powodem jest stosowanie przez nią w swojej odzieży futer naturalnych. Simple to marka całkiem eksklusiw... no, przynajmniej z daleka.

W ostatnią sobotę mieliśmy protest pod sklepem Simple w Złotych Tarasach. Ochrona (Impel) była chamska i dopuszczała się względem damskiej części pikietujących tekstów, za które w innych państwach zostałaby bez mrugnięcia okiem oskarżona o molestowanie seksualne. O ile jednak (bardzo mi przykro, że muszę to pisać...) ze strony ochrony zachowania tego typu spodziewałam się, o tyle zachowanie właścicielki sklepu przerosło moje najśmielsze oczekiwania.

W pewnym momencie wypadła ze sklepu i zaczęła szarpać pikietujących, kopać ich i ich rzeczy. Przy okazji krzyczała głośno i wyraźnie "wypierdalać!". Stałam na przeciwko z drugim banerem. W pewnym momencie podeszła do mnie i zaczęła mi ubliżać, utrzymując poziom swojej argumentacji gdzieś na etapie przedszkolaka, a poziom kultury pasował bardziej do stereotypowego obrazu ograniczonego chama, a nie właścicielki ekskluzywnego butiku w nie mniej wysublimowanej galerii handlowej. Poniżej mniej więcej tak to wyglądało:

-A ty co się tak patrzysz? Gruby baleronie, poszłabyś pobiegać a nie tu stoisz!
[...]
- [ja] Nie jestem z panią na ty, dlaczego więc odzywa się pani do mnie w ten sposób?
- Bo jesteś gruba i brzydka! [patrząc na Kubę:] I ty też! Wypierdalaj kochaniutki!


Później wyskoczyła jeszcze raz i znów zaczęła nas szarpać i kopać nasze torby, wykrzykując przy tym różnego rodzaju wulgaryzmy. Cóż ja mogę dodać... Jak dla mnie firma zatrudniająca na tak wysokie stanowiska, czy godząca się na reprezentowanie przez osoby takiego pokroju kompletnie się kompromituje.

Gdybym była Mają Palmą albo Lidą Kalitą to chciałabym zapaść się pod ziemię.

PS. Telefon do Simple w Złotych Tarasach to: (0-22) 222-05-43. Gdyby ktoś chciał przekonać się na własne uszy, czy mówię prawdę. ;)

czwartek, 3 stycznia 2008

Uwielbiam hejtmejle.

I piszę to bez żadnej ironii! W zeszłym roku z formularza na krwaweswieta.pl, przez który można było zgłaszać nam drastyczne przypadki znęcania się nad rybami, przyszedł do mnie tylko jeden hejtmejl, i to nie w stylu "ryby som gópje i wy tesz!", tylko dosyć długi i z tego, co pamiętam, mniej więcej rzeczowy.

W tym roku natomiast mejli tego typu dostałam kilkadziesiąt. Cieszy mnie to strasznie, bo oznacza to tyle, że kampanijna strona zyskała na popularności i że w tym roku (a widzę to nawet przeglądając archiwum na gazeta.pl) o wiele więcej mówi się o gehennie ryb.

I niby w tym roku Kaczyński nie wypuścił karpia do stawu (swoją drogą, zal.pl), ale mimo to uważam, że nasz przekaz trafił do znacznie większej ilości ludzi. Największym szokiem dla mnie i tak jest fakt, że Klub Gaja w końcu poszedł po rozum do głowy i przestał namawiać do kupowania i wypuszczania ryb.

Alleluja.