Ok, to co napiszę może przez niektórych nie być dobrze odebrane. Ale cóż, bycie attention whore jednak tego ode mnie wymaga - wzbudzania kontrowersji, znaczy się.
Tak więc jest takie pismo dla kobiet. Z zacięciem ekologicznym. Pismo ma aspiracje i nieduże możliwości finansowe, co widać gołym okiem. Czy niski nakład i "zaangażowanie" mogą jednak usprawiedliwiać błędy merytoryczne, a dosadniej rzecz ujmując - głupoty, jakie pojawiły się w najnowszym numerze?
Czytam sobie recenzję filmu "Banany", który już niedługo będzie można obejrzeć na Planete Doc Review. Czytam i czytam i kilka razy pojawia się w tekście groźny związek o nazwie DTC. Pierwszy raz o nim słyszę, ale autorka pisze, że związek ten wykorzystywano jako pestycyd jeszcze w latach 90tych i że jego szkodliwe działanie jest powszechnie znane.
Wchodzę sobie na angielską Wikipedię i wpisuję w wyszukiwarkę "DTC". Otrzymuję listę haseł. Szukam jakiegoś groźnego związku chemicznego. Jedyny związek chemiczny, jaki znajduję, to "d-tubocurare, an anaesthetic agent". Czyli środek, który wykorzystuje się obecnie do znieczulania, prowadził wcześniej burzliwe życie jako pestycyd, namieszał, zreflektował się i postanowił zacząć nowe życie i pomagać ludziom?
He he.
Jak się okazało, chodziło o DBCP, o czym przeczytać można chociażby na stronie Wikipedii poświęconej filmowi. Przyznam się, że z różnych śmiercionośnych środków najlepiej znam DDT, a o DBCP wcześniej nie słyszałam. Domyślam się, że większość osób również. Co nie oznacza, że nie trzeba się przykładać do tego, co się pisze, bo nikt i tak nie zauważy. Ja zauważyłam. Ktoś inny z pewnością również. Kilka minut na Wikipedii i już wiem, że do sądu przez jego użycie pozwano m.in. Dow Chemicals, Shell Oil Company i potentata bananowego Dole Company. A DTC?
Cóż...
Ok, powiedzmy, że może ktoś zrobił literówkę, ktoś inny nie zauważył. Skróty środków chemicznych to przecież niełatwa do zapamiętania sprawa. Ale kilka stron wcześniej w artykule o ekologicznej gwieździe przeczytałam coś, co (prawie) zrewolucjonizowało moje podejście do globalnego ocieplenia!
Szło tak:
Czy cofnęliście się po to, żeby przeczytać to zdanie jeszcze raz? Ja tak - i to nie jeden, ale trzy razy! O ile wpadkę z DTC da się wybaczyć, o tyle pomylenie ozonu z metanem już nie. Samoloty przyczyniające się do produkcji ozonu i destrukcji metanu to spełnienie snu ekologów-podróżników. Zabawne, lecz jeśli się nie wie, o czym się pisze, to się po prostu nie pisze. Nie?
Bardzo się cieszyłam, że to pismo powstało. I widzę w nim ogromny potencjał. Tym niemniej tego typu wpadki wcale mu nie pomagają - przy małych środkach finansowych na promocję pisma niezbędne jest utrzymanie wysokiego poziomu merytorycznego! Jeśli tytuł nie ma pieniędzy na bilbordy i reklamy w telewizji, tytuł musi reklamować się sam - swoim poziomem! A do napisania poprawnego merytorycznie i ciekawego tekstu naprawdę nie potrzeba dużo pieniędzy.
Tak więc jest takie pismo dla kobiet. Z zacięciem ekologicznym. Pismo ma aspiracje i nieduże możliwości finansowe, co widać gołym okiem. Czy niski nakład i "zaangażowanie" mogą jednak usprawiedliwiać błędy merytoryczne, a dosadniej rzecz ujmując - głupoty, jakie pojawiły się w najnowszym numerze?
Czytam sobie recenzję filmu "Banany", który już niedługo będzie można obejrzeć na Planete Doc Review. Czytam i czytam i kilka razy pojawia się w tekście groźny związek o nazwie DTC. Pierwszy raz o nim słyszę, ale autorka pisze, że związek ten wykorzystywano jako pestycyd jeszcze w latach 90tych i że jego szkodliwe działanie jest powszechnie znane.
Wchodzę sobie na angielską Wikipedię i wpisuję w wyszukiwarkę "DTC". Otrzymuję listę haseł. Szukam jakiegoś groźnego związku chemicznego. Jedyny związek chemiczny, jaki znajduję, to "d-tubocurare, an anaesthetic agent". Czyli środek, który wykorzystuje się obecnie do znieczulania, prowadził wcześniej burzliwe życie jako pestycyd, namieszał, zreflektował się i postanowił zacząć nowe życie i pomagać ludziom?
He he.
Jak się okazało, chodziło o DBCP, o czym przeczytać można chociażby na stronie Wikipedii poświęconej filmowi. Przyznam się, że z różnych śmiercionośnych środków najlepiej znam DDT, a o DBCP wcześniej nie słyszałam. Domyślam się, że większość osób również. Co nie oznacza, że nie trzeba się przykładać do tego, co się pisze, bo nikt i tak nie zauważy. Ja zauważyłam. Ktoś inny z pewnością również. Kilka minut na Wikipedii i już wiem, że do sądu przez jego użycie pozwano m.in. Dow Chemicals, Shell Oil Company i potentata bananowego Dole Company. A DTC?
Cóż...
Ok, powiedzmy, że może ktoś zrobił literówkę, ktoś inny nie zauważył. Skróty środków chemicznych to przecież niełatwa do zapamiętania sprawa. Ale kilka stron wcześniej w artykule o ekologicznej gwieździe przeczytałam coś, co (prawie) zrewolucjonizowało moje podejście do globalnego ocieplenia!
Szło tak:
W jednym z wywiadów przyznała, że sadzi drzewko po każdym odbytym locie samolotem. Robi to by zachować równowagę w przyrodzie, ponieważ samoloty emitują dwutlenek węgla i tlenek azotu, które przyczyniają się do powstawania ozonu i destrukcji metanu odpowiedzialnego za globalne ocieplenie...
Czy cofnęliście się po to, żeby przeczytać to zdanie jeszcze raz? Ja tak - i to nie jeden, ale trzy razy! O ile wpadkę z DTC da się wybaczyć, o tyle pomylenie ozonu z metanem już nie. Samoloty przyczyniające się do produkcji ozonu i destrukcji metanu to spełnienie snu ekologów-podróżników. Zabawne, lecz jeśli się nie wie, o czym się pisze, to się po prostu nie pisze. Nie?
Bardzo się cieszyłam, że to pismo powstało. I widzę w nim ogromny potencjał. Tym niemniej tego typu wpadki wcale mu nie pomagają - przy małych środkach finansowych na promocję pisma niezbędne jest utrzymanie wysokiego poziomu merytorycznego! Jeśli tytuł nie ma pieniędzy na bilbordy i reklamy w telewizji, tytuł musi reklamować się sam - swoim poziomem! A do napisania poprawnego merytorycznie i ciekawego tekstu naprawdę nie potrzeba dużo pieniędzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz