wtorek, 19 czerwca 2007

Beauty Kit (i inne takie).

Adbusters wypuścili z półtora tygodnia temu zestaw czterech krótkich spotów ukazujących rzeczywistość dziewczęcej niewinności i beztroskości w Stanach (hyhy, jak to zabrzmiało). Przerażające, coraz młodszym dziewczętom każe się wypełniać wygórowane i w sumie odcięte od rzeczywistości kanony współczesnego piękna pod groźbą utraty szczęścia i dobrego samopoczucia, wyrastających z zadowolenia z własnego ja. Spoty prezentują bardzo fajny kontrast między konwencją reklam lalek Barbie a faktyczną zawartością zestawu małej pięknisi.



Dziesięcio-, dwunastolatki biegają po podwórku, brudzą się, uczą się przeklinać i czytają "Dzieci z Bullerbyn" i "Przygody Tomka Sawyera" (no, przynajmniej za moich czasów tak było), a nie chodzą z mamusiami do kosmetyczek i fryzjerek. Cóż, w Polsce nie ma takiej presji na wszelakie konkursy piękności, podczas gdy w Stanach panuje na ich punkcie absolutna mania, tyczy się to również konkursów dziecięcych, począwszy już od siódmego/ósmego roku życia (w tym momencie gorąco polecam film Little Miss Sunshine).

Przypomina mi się też jeden z reality show produkcji MTV - My Super Sweet Sixteen (linkować do strony programu nie będę, bo przed chwilą strona mtv.com zawiesiła mi przeglądarkę, dzięki Buddo za automatyczne zapisywanie postów w bloggerze). Każdy odcinek to inna rozpuszczona piętnastolatka z nadzianymi rodzicami opowiadająca o przygotowaniach do jej szesnastych urodzin. Każdy odcinek to targowisko próżności, pokaz rozpuszczenia i totalnego egocentryzmu. Włos się na głowie jeży. Każde z dziewcząt patrzące do kamery i mówiące z głęboką wiarą we własne słowa, że jest najważniejsze, najpiękniejsze na całym świecie, że jej rodzice dadzą jej wszystko, co chce, że może mieć wszystko, że nosi tylko markowe ubrania od znanych projektantów, że na 16te urodziny dostanie BMW... Brrr! MTV od dawna ma u mnie ogromnego minusa za promowanie czysto konsumpcyjnego, wielce materialistycznego i praktycznie hedonistycznego stylu życia. Na IMDB program ten osiągnął zawrotną ocenę 2,3/10.

A tak na marginesie, wracając do początku posta, Adbusters od jakiegoś czasu sprzedaje własną linię trampek - czarnych, ekologicznych, pozbawionych loga. Cóż... jeżeli "No logo" mógł stać się marką, tak samo stanie/stało się już (?) z brakiem loga. Z jednej strony inicjatywa, jaką jest promowanie produktów pozbawionych loga, i do tego przyjaznych środowisku, jest jak najbardziej słuszna - człowiek przestaje być wtedy chodzącym bilbordem - ale z drugiej strony... adbusters i produkt, adbusters i produkt, adbusters i produkt... wam też coś dziwnego dzieje się z żołądkiem na dźwięk takiego połączenia?

No właśnie.

A może po prostu znowu przesadzam z czarnowidzeniem. Pewnie niedługo zabiorą mi licencję.

Brak komentarzy: