Donald Tusk ogłosił wczoraj (
gazeta.pl), że polski rząd musi zapewnić Polakom dobrobyt, co rozwinął kontynuując, że każdy Polak powinien móc spełnić swoje marzenia, tj. mieć własne mieszkanie oraz własny samochód.
Wow. Nie tak rozumiałam dobrobyt. Wydawało mi się zawsze, że dobrobyt - jak samo słowo sugeruje - opiera się na BYCIU a nie na POSIADANIU. Opiera się na byciu - stanowi więc kompleks różnych czynników i nie chodzi tylko o to, aby mieć świetną sytuację materialną. Oczywiście, miło się myśli o mieszkaniu w centrum miasta albo gdzieś na jakimś strzeżonym osiedlu czy o samochodzie który zawiezie nas spod domu prostu pod drzwi wejściowe do pracy. Tym niemniej bycie to coś więcej - to również relacje z otaczającym jednostkę środowiskiem.
I tak np. o ile dobry samochód może zwiększyć dobroSTAN człowieka, to jeśli każdy ma mieć samochód, negatywny wpływ tych maszyn na środowisko w znaczny sposób obniża dobroBYT (nie tylko ludzki - nie jesteśmy jedynymi jednostkami odczuwającymi). PO chce cudu gospodarczego dla Polski, podczas gdy - patrząc długofalowo - to nie cud gospodarczy jest potrzebny.
Niepokojące jest żerowanie PO na ludzkim egoizmie.
No ale to kampania wyborcza, więc czym ja się w ogóle przejmuje. I do tego pewnie się powtarzam. Idę na śniadanie więc.
Aha, a co z moimi marzeniami, panie Tusk? Marzy mi się rozwinięta komunikacja miejska oraz zakaz wjazdu samochodów do centrum miasta. Marzą mi się również parkingi rowerowe oraz 3-4 nowe parki w Warszawie (w centrum, oczywiście). Marzy mi się krajowy zakaz występowania cyrków ze zwierzętami oraz usunięcie z kraju chowu przemysłowego. W ogóle marzy mi się życie bez państwa. I co teraz?
Ok, miałam się tym nie przejmować.