sobota, 13 października 2007

*tu wstaw dowcipny tytuł*

Byliśmy wczoraj z Kubą na ciuchach na Wiatracznej, i trafiliśmy na wyprzedaż - 14zł/kg nie zdarza się w Warszawie zbyt często. Kurczę, miałam nosa! Pomiędzy męskimi ciuchami znaleźliśmy koszulki The Used i Bullet For My Valentine - pierwszą w kilku egzemplarzach, super pro, banan na twarzy.

Wpadłam też na fajny pomysł, który mam nadzieję w przeciągu kilku miesięcy zrealizować, ale na razie wolę się nie zdradzać - być może mi się odwidzi, być może nie będzie mi się chciało, nadam więc temu formę niespodzianki.

Mogłabym dużo pisać o tym, jak fantastyczne są lumpeksy, ale w sumie wszyscy o tym wiedzą, nie ma więc sensu nosić drewna do lasu. Pochwalę się tylko tym, że wszystkie swoje feministyczne koszulki mam właśnie stamtąd.

Aha, z ostatniej chwili - Konrad (i w sumie nie tylko, bo gorąco polecam), mój ulubiony marcepan jest właśnie z Hildebranda. Ale ze mnie ślepak, nie wiedziałam przez tyle czasu, co jem. To bardzo nieodpowiedzialne zachowanie... znaczy się, na wegana. ;) Weź się tam do nich uśmiechnij, udając zaginionego przed wojną krewnego, i załatw mi cały karton marcepanu. Albo ciężarówkę.

2 komentarze:

fragos pisze...

bosz, przez chwile myslalem ze z tymi koszulkami to serio o_O
az musialem wejsc na Twojego lasta ;p

m. pisze...

No ale co jest nie tak, drogi towarzyszu?