Po czym poznać w Warszawie, że nieśmiałymi podskokami zbliża się wiosna? Na pewno nie po zielonej trawie, szczególnie w tym roku, kiedy to trawa przez prawie całą zimę była apetycznie zielona.
W tym momencie słyszę za oknem jęki bólu chłopaka na deskorolce - boję się wyjrzeć bo brzmi nie lada dramatycznie. Chodnik na podwórku za moim blokiem jakieś dzieciaki udekorowały kwiatami z żółtej kredy. Rowerzyści. Dzisiaj jadąc na zajęcia widziałam rodzinę na rowerach - całkiem miły, zarazem wcale nie wyjątkowy widok, możesz pomyśleć... - wracającą z Biedronki; siatki produktów, które polecają się same, dekorowały rowery jak gazy białego sera sznurki nad zlewem w kuchni mojej matki za czasów początków demokracji.*
W tramwajach niemożliwie gorąco, bo włączanie ogrzewania nie wyszło jeszcze z nawyku - zbyt szybko. Pewnie w kwietniu znowu śnieg popada, akurat jak wszyscy zapomną.
Obcieram sobie palce w nowych butach, wrzuconych na bose stopy, które zaprowadzają mnie na Pole Mokotowskie. Od leżenia na trawie nie przemaka mi ubranie, a o 16.oo nie jest jeszcze ciemno. Dziewczyna w rolkach 8 razy przemierza cały park w dwie strony.
Jest tak słonecznie, że można witaminę D przedawkować. Mnóstwo szpiegów z Krainy Deszczowców skrywa się przed nią za ciemnymi okularami; dziewczyny odkrywają kostki.
Na ulicy jeszcze więcej rowerów, niż rok temu. Jeszcze więcej pstrokatych kasków. Jeszcze więcej skrzypiących składaków. Jeszcze więcej pań w legginsach i dżinsowych spódniczkach.
Na kursie z modernizmu dowiaduję się, że również Ezra Pound pisał wiersze o miłości, pisał i tłumaczył tradycyjną poezję chińską i nawet w list tęskniącej za mężem młodej dziewczyny jeszcze wplótł swoją nić imagizmu.
W przyszłym tygodniu Wisła zacznie uroczo śmierdzieć.
---------------
REKLAMA Piwo No Lifer's w butelce z nakrętką: aby nie budzić rodziców.**
---------------
* Najbardziej skomplikowane zdanie, jakie napisałam ostatnio.
** Hermetyczny dowcip dla kumatych.
W tym momencie słyszę za oknem jęki bólu chłopaka na deskorolce - boję się wyjrzeć bo brzmi nie lada dramatycznie. Chodnik na podwórku za moim blokiem jakieś dzieciaki udekorowały kwiatami z żółtej kredy. Rowerzyści. Dzisiaj jadąc na zajęcia widziałam rodzinę na rowerach - całkiem miły, zarazem wcale nie wyjątkowy widok, możesz pomyśleć... - wracającą z Biedronki; siatki produktów, które polecają się same, dekorowały rowery jak gazy białego sera sznurki nad zlewem w kuchni mojej matki za czasów początków demokracji.*
W tramwajach niemożliwie gorąco, bo włączanie ogrzewania nie wyszło jeszcze z nawyku - zbyt szybko. Pewnie w kwietniu znowu śnieg popada, akurat jak wszyscy zapomną.
Obcieram sobie palce w nowych butach, wrzuconych na bose stopy, które zaprowadzają mnie na Pole Mokotowskie. Od leżenia na trawie nie przemaka mi ubranie, a o 16.oo nie jest jeszcze ciemno. Dziewczyna w rolkach 8 razy przemierza cały park w dwie strony.
Jest tak słonecznie, że można witaminę D przedawkować. Mnóstwo szpiegów z Krainy Deszczowców skrywa się przed nią za ciemnymi okularami; dziewczyny odkrywają kostki.
Na ulicy jeszcze więcej rowerów, niż rok temu. Jeszcze więcej pstrokatych kasków. Jeszcze więcej skrzypiących składaków. Jeszcze więcej pań w legginsach i dżinsowych spódniczkach.
Na kursie z modernizmu dowiaduję się, że również Ezra Pound pisał wiersze o miłości, pisał i tłumaczył tradycyjną poezję chińską i nawet w list tęskniącej za mężem młodej dziewczyny jeszcze wplótł swoją nić imagizmu.
W przyszłym tygodniu Wisła zacznie uroczo śmierdzieć.
---------------
REKLAMA Piwo No Lifer's w butelce z nakrętką: aby nie budzić rodziców.**
---------------
* Najbardziej skomplikowane zdanie, jakie napisałam ostatnio.
** Hermetyczny dowcip dla kumatych.
1 komentarz:
mi tam wiosna w warszawie kojarzy się tylko z zapachem rozmarzających odchodów... chociaż po tej zimie raczej nie ma takiej opcji, więc możliwe że tracę pierwszą akceptowalną wiosnę w moim mieście...
Prześlij komentarz